Mały, ale Gość!

Marcin Jakimowicz

|

GN 3/2017

publikacja 19.01.2017 00:00

Czy można mieć 90 lat i pozostać małym, pełnym zachwytu i nie udawać ważniaka? Można. Jedni święci pisali do niego listy, inni maszerowali po przygotowanym przez niego dywaniku. „Mały Gość” zdmuchnął 90 świeczek na urodzinowym torcie.

Małogościowa ekipa (od lewej: Piotr Sacha, Gabriela Szulik i Adam Śliwa) z nagrodą Totus zwaną katolickim Noblem. Małogościowa ekipa (od lewej: Piotr Sacha, Gabriela Szulik i Adam Śliwa) z nagrodą Totus zwaną katolickim Noblem.
roman koszowski /foto gość

Gdy przygotowywali materiał „Dzisiaj w Betlejem”, weszli do jerozolimskiej bazyliki Grobu Pańskiego. I wtedy nagle podeszła do nich nieznajoma kobieta, która rzuciła: „Bardzo dziękuję za to, co robicie w »Małym Gościu«”. „A kim pani jest?” – zapytali redaktorzy. „Nieważne” − odparła i odeszła.

„Mały Gość” ma wielką siłę rażenia. I od 90 lat robi świetną robotę.

Do tańca i do różańca

Początki były skromniutkie. W styczniu 1927 r. ukazał się 8-stronicowy „Mały Gość Niedzielny”. Był dodatkiem do „dużego” tygodnika. Ot, cieniutka gazetka formatu A5 opatrzona nagłówkiem „Poświęcony dziatwie śląskiej”. Po roku dziatwę „śląską” zastąpiła „polska”.

Wertuję stare roczniki. W sierpniu 1939 r. „Mały Gość” kończy swą opowieść historyjką o Jasiu i Jance (tekścik plus kilka rysunków, coś na kształt zalążka komiksu). 22 października 1939 r. opowieść o tych samych bohaterach zatytułowana jest już „Hans und Hanna”, a „Der Kleine Gast” zaczyna ukazywać się w dwóch językach. Na jednej stronie patrzą na siebie dwa teksty: polski i niemiecki.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.