16 stycznia przed sędziami Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze stanie Dominic Ongwen, jeden z głównych dowódców rebelianckiej Armii Oporu Pana, która przez 20 lat terroryzowała północną część Ugandy. Proces jest bezprecedensowy.
Dominic Ongwen odpowie za swoje zbrodnie przed Trybunałem w Hadze.
MICHAEL KOOREN /epa/pap
Sprawa wzbudza w Ugandzie spore emocje, ponieważ Ongwen, zanim stał się katem, sam jako dziecko padł ofiarą takich samych zbrodni, jakich potem się dopuszczał. O tym mówią moi ugandyjscy rozmówcy i taka jest też linia obrony. Z drugiej strony na szali są niepodważalne racje prokuratora, bazujące na zeznaniach ponad 4 tys. świadków, dziesiątkach tysięcy stron dokumentacji, nagraniach audio i wideo. Dotyczą masakr w latach 2003–2005, których „nie wyrazisz słowem” – jak mówi mi jedna z ofiar rebelii. Ale proces Ongwena to też „pełna sprzeczności sytuacja” – zauważa abp John Baptist Odama, który w czasie rebelii odegrał jedną z najważniejszych ról na rzecz pokoju w Ugandzie. Pełna sprzeczności, bo „Ongwen zabijał, nikt nie ma wątpliwości. Ale kto uczynił go takim? Dlatego dziś sprawa jest w toku”.
Fałszywy prorok
Zaczęło się w 1986 r. na północy kraju, w rejonie zamieszkałym przez grupę etniczną Aczoli. Władzę w Ugandzie akurat obejmował urzędujący do dziś Yoweri Museveni. Poprzez zamach stanu usunął pochodzącego z Aczoli swego poprzednika – Tito Okello. Aczoli odpowiedzieli licznymi rebeliami przeciw tej zmianie. Na czele jednej z nich stanął samozwańczy „prorok” Joseph Kony. Głosił, że jest prowadzony przez Ducha Świętego, walczy o obalenie Museveniego i zaprowadzenie w Ugandzie rządów opartych na Dziesięciu Przykazaniach. Ale nie o religię chodziło, lecz o władzę. Parareligijny bełkot Kony’ego został uzupełniony mroczną kompilacją wierzeń tradycyjnych, magii i karykatury chrześcijaństwa z elementami islamu. Tak powstała Armia Oporu Pana (Lord’s Resistance Army – LRA). Rozpoczęła się ponad 20-letnia wojna, która była „najbardziej zapomnianą i zlekceważoną katastrofą humanitarną świata”, jak ją określił Jan Egelund, ówczesny reprezentant ONZ w Ugandzie. Był to zarazem jeden z najbardziej brutalnych konfliktów targających kraje Afryki, gdyż armię Kony’ego stanowiły porywane dzieci. Ich liczbę szacuje się na ponad 60 tysięcy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.