Eksperci czy wróżki na usługach?

GN 2/2017

publikacja 12.01.2017 00:00

Ile w medialnych ekspertach jest eksperta, a ile ideologa na usługach takich czy innych środowisk?

Eksperci czy wróżki na usługach?

Namnożyło się nam ekspertów, którzy nie przestają mówić, ale nic z tego, co mówią, się nie sprawdza. I wcale nie mam na myśli jakichś celebrytów, co to wypowiadają się na każdy temat. Chodzi mi o ludzi, którzy posiadają wszelkie tytuły naukowe, by za prawdziwych specjalistów w swoich dziedzinach uchodzić. Na przykład w ekonomii.

Pamiętamy wszak fachowców, którzy przed Brexitem, a potem przed wyborami prezydenckimi w USA oświadczali z niewzruszoną pewnością, że wyjście z Unii oznaczać będzie dla Wielkiej Brytanii duży kryzys ekonomiczny, a ewentualna, choć nieprawdopodobna wygrana Trumpa doprowadzi m.in. do spadku akcji o 10 proc. Podobnie było w Polsce, kiedy przed wyborami różni eksperci straszyli katastrofami w przypadku wygranej PiS. Zapowiadane nieszczęścia nie przyszły. Co więcej, niektóre wskaźniki gospodarcze się poprawiły.

Nasuwa się zatem pytanie: ile w medialnych ekspertach jest eksperta, a ile ideologa na usługach takich czy innych środowisk? Czy specjaliści wiedzą, że łżą, by osiągnąć określony efekt społeczny, czy też są po prostu mało kompetentni i tym chętniej mówią to, czego protektorzy oczekują? W sprawach Kościoła też nie brakuje nam znawców, którzy straszą, ostrzegają, wskazują jedynie słuszną drogę. Wydają się mądrzejsi od wszystkich hierarchów z papieżem na czele.

Pamiętamy np. te rozliczne głosy, że jak się nie zrobi raz na zawsze porządku z Radiem Maryja, to Kościół w Polsce będzie miał twarz nie Jana Pawła II, ale ojca dyrektora Rydzyka, co oznacza katastrofę. Dzisiaj ci sami już nie wspominają nauk papieża Polaka, ale biadolą, że biskupi polscy nie idą drogą Franciszka, przy czym jego nauczanie sprowadzają do kilku wygodnych dla siebie sloganów. Gdyby słuchać tych ekspertów od Kościoła, to prawdopodobnie mielibyśmy już puste seminaria i nie budowalibyśmy kościołów, ale raczej je sprzedawali. Zasadniczy postulat, który podnoszą, to unowocześnienie Kościoła, by iść z duchem czasu itp. Brzmi dobrze, ale jak popytać o szczegóły, to się okazuje, że oprócz poluzowania w kwestiach seksualnych, w tym przede wszystkim innego spojrzenia na homoseksualizm, święcenia kobiet, bliżej nieokreśloną demokratyzację, niewiele mają do zaproponowania. A przecież te wszystkie „reformy” już u protestantów wprowadzono. Z opłakanym skutkiem.

No cóż, skoro eksperci zawodzą, to tym bardziej szukajmy ludzi mądrych… 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.