Jako w niebie anieli

Marcin Jakimowicz

|

GN 52/2016

publikacja 22.12.2016 00:00

Na Świyntygo Ściepóna w Trójwsi sobie nie pośpisz. Obudzą cię połaźnicy i gańba, gdybyś ich nie wpuścił! Za Kubalonką przetrwała żywa tradycja, która nie pachnie ani skansenem, ani cepelią.

Małe szkraby  budzą gospodarzy, zwiastując im,  że narodził się Jezus.  To naprawdę wzruszające! – opowiada Ania Rudnik z Istebnej. Małe szkraby budzą gospodarzy, zwiastując im, że narodził się Jezus. To naprawdę wzruszające! – opowiada Ania Rudnik z Istebnej.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ

Ta opowieść nie zaczyna się „za górami, za lasami”, ale za lasem i górą. Za usianą krętymi drogami Kubalonką.

W Ustroniu i Wiśle śniegu jak na lekarstwo. Istebna jest biała. W puchu ukrył się świat, w którym pielęgnuje się żywą tradycję. Trójwieś (Istebna, Jaworzynka i Koniaków) to od lat jedno z moich ulubionych miejsc na ziemi. Pod Ochodzitą, Złotym Groniem i Młodą Górą (Jerzy Kukuczka miał ją sobie „zostawić na emeryturę”) przetrwała żywa tradycja, która nie pachnie na kilometr ani skansenem, ani cepelią. Nie wierzycie? To przyjedźcie do Istebnej na procesję Bożego Ciała, czy do Koniakowa na dzień Pierwszej Komunii Świętej. Zobaczycie barwny tłum w strojach regionalnych. Chłopcy w czerwonych bruclikach (w Wiśle, za górą, noszą czarne), dziewczyny w kolorowych chustach. Posiadanie regionalnego stroju dla mieszkańców Trójwsi to prawdziwy honor.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.