Szopki wokół szopki

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 52/2016

publikacja 22.12.2016 00:00

Święta pochodzą od świętości, więc sens mają, gdy uświęcają.

Szopki wokół szopki

Francuska Rada Stanu zezwoliła niedawno na urządzanie w obiektach publicznych bożonarodzeniowych szopek, ale pod warunkiem, że będą… niereligijne. „Nie można ustawiać szopki, chyba że szczególne okoliczności wskazują, że instalacja taka ma charakter kulturowy, artystyczny lub świąteczny” – brzmiało orzeczenie.

Czyli, po prawdzie, rada zakazała stawiać bożonarodzeniową szopkę, bo jak ona nie będzie religijna, to nie będzie bożonarodzeniowa.

To jakby ktoś zezwolił na przyjęcie z okazji urodzin, ale pod warunkiem, że goście nawet słowem nie wspomną o solenizancie. Urodziny te w „cywilizowanym świecie” stają się z każdym rokiem huczniejsze. Ludzie wydają na nie majątek, a dekoracje z tej okazji wiszą już niemal na każdym drzewie. Tyle że i one milczą o solenizancie.

Parę dni temu znajoma z Niemiec prosiła mnie o zakup i przesłanie jej kartki świątecznej z Dzieciątkiem Jezus, bo ona chciałaby komuś taką wysłać, a nie mogła kupić. Bo wszędzie tylko bombki, choinki, śnieżek, gwiazdeczki, bałwanki, Mikołaje-krasnale. Czyli rzeczy „neutralne”, takie „tolerancyjne”, bez znaków szczególnych, gadżety, które nikomu nie wadzą – ani muzułmaninowi, ani buddyście, Żydowi, masonowi i cykliście. Nikogo to nie poruszy, nikogo nie wzruszy, nie rozgniewa to nikogo i nikomu nic nie powie.

Wydawałoby się, że na świecie tak już musi być i będzie tylko gorzej. A jednak przyznać trzeba, że przynajmniej u nas coś się w tej kwestii zmieniło. Nie tylko kartki ze Świętą Rodziną łatwo w Polsce kupić. Niejeden „człowiek znany z telewizora” nie ma oporów, żeby przed kamerami wymówić to zakazane słowo: Jezus. I czuje się, że wie, o Kim mówi. Przedstawiciele polityki, kultury i nauki częściej niż kiedyś łamią się opłatkiem jak najbardziej bożonarodzeniowym, na tle całkowicie religijnej stajenki i nie tłumaczą wstydliwie, że to tylko „element tradycji”.

Ktoś powie, że to pod publiczkę, bo teraz u nas wiatr wieje od katolickiej strony.

A jeśli nawet – to dlaczego tak wieje? Wszystko przecież szło w kierunku „niereligijnej szopki”, a tu nagle buch! – i stajenka z Panem Jezusem.

Co się więc stało? Ano, to był cały ciąg zdarzeń, których ważnym podsumowaniem było to, że Polacy w znacznej liczbie przyjęli Jezusa jako swojego Króla i Pana. A więc tym razem „swoi Go przyjęli” – chciałoby się sparafrazować słowa Ewangelii. I choć ci „swoi” zapełniają stajenkę nie tylko w charakterze aniołków, to nawet gdy są osłami, nie twierdzą, że przyszli tam na Święto Żłobu. To wiele zmienia. Społeczne przyjęcie Tego, który przychodzi, ma i będzie miało swoje konsekwencje. Da Bóg – nie tylko dla nas.

* * *

Ich troje

W Wielkiej Brytanii została oficjalnie zalegalizowana procedura zapłodnienia in vitro z DNA dwóch kobiet i jednego mężczyzny. Znaczy to, że część DNA dziecka pochodzić będzie nie tylko od matki i ojca, ale też od osoby trzeciej. Na razie te manipulacje genetyczne mają być stosowane, gdy zarodkowi grozi choroba mitochondrialna. Jedna z dwóch stosowanych w tej procedurze metod jest szczególnie nieetyczna, bo bezpośrednio wiąże się z uśmierceniem jednego dziecka w fazie zarodkowej, gdyż jest tylko „dostarczycielem mitochondriów” dla drugiego dziecka. I tak oto wizja tworzenia „ludzi na zamówienie” zbliża się szybkimi krokami. A co gorsza, „ludziom zamówionym” będą towarzyszyć ludzie wykorzystani na potrzeby tamtych – i wyrzuceni.

Esteci

Sąd Rejonowy w Częstochowie uniewinnił czworo działaczy Fundacji PRO – Prawo do życia, którzy w czasie legalnej pikiety trzymali baner ze zdjęciem wyabortowanego dziecka i z napisem: „Aborterzy zabijają dzieci z zespołem Downa! Ratuj nas”. Baner wywołał oburzenie przechodzącej pary, która zawiadomiła policję. Jeden z policjantów zaangażował się w dyskusję, pytając organizatora, co zrobiłby, gdyby musiał wybierać między życiem żony a aborcją dziecka. Następnie funkcjonariusze zabrali baner. Uczestnikom pikiety postawiono zarzut „wywołania zgorszenia w miejscu publicznym”. Sąd jednak stwierdził, że zarzuty są bezzasadne. Ten scenariusz powtarza się od lat, bo wciąż ktoś oburza się pokazywaniem tego, co prawo pozwala robić.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.