Nowa moda wchodzi do rodzin: oto dziatwa wraz z rodzicami klei, tworzy, opisuje. I dobrze się bawiąc, czeka na małego Jezusa. Bez czekolady.
Joanna Gliniecka z dziećmi i wykonanym przez nią kalendarzem adwentowym.
Justyna Liptak /Foto Gość
Trudno powiedzieć jednoznacznie, kto i kiedy w Polsce zapoczątkował własnoręczne robienie kalendarzy adwentowych. Kalendarzy, które w mądry, ale i zabawny sposób pomogą całej rodzinie przygotować się do Bożego Narodzenia. Być może pomysł przyszedł z krajów anglosaskich, a polska „natura twórcy” inicjatywę przejęła i przerobiła. Być może jednak jest pochodną potrzeb i obserwacji wielu rodzin, którym czekoladowe kalendarze z czerwonym krasnalem zamiast Mikołaja przestały wystarczać...
Warsztaty pani Oli
Aleksandra Przespolewska-Parda oraz jej mąż i czworo dzieci mieszkają pod Warszawą. Od lat tworzą kalendarze adwentowe. A zaczęło się od... wspomnień.
– W mojej rodzinie, gdy byłam mała, mieliśmy kalendarze adwentowe w postaci wyrobów czekoladopodobnych z „krasnalem” na okładce. Jako dzieci czekaliśmy jednak i na takie kalendarze, które wywoływały pozytywne emocje, a dziś wspomnienia – mówi pani Ola. – Kiedy sama zostałam mamą, chciałam tradycję przenieść do swojej rodziny. Ale...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.