Przeżyłem Wołyń

Maciej Kalbarczyk

|

GN 48/2016

publikacja 24.11.2016 00:00

– Nie czuję do nich nienawiści. W swojej pracowni zatrudniałem już prawie dziesięciu Ukraińców – mówi ks. Tadeusz Żurawski, który ocalał z rzezi wołyńskiej.

Ks. Tadeusz Żurawski jest przekonany, że życie podczas rzezi wołyńskiej ocalił mu krucyfiks, który zabrał, uciekając ze swojego domu. Ks. Tadeusz Żurawski jest przekonany, że życie podczas rzezi wołyńskiej ocalił mu krucyfiks, który zabrał, uciekając ze swojego domu.
maciej kalbarczyk /foto gość

Piwnica budynku kościoła św. Teresy w Łodzi. Na dużych stołach leżą kolorowe szkiełka, słychać dźwięk szlifierki, a na ścianach wiszą szkice wizerunków świętych. Pani Krystyna i pan Wiktor układają anioła z niewielkich kawałków szkła. Praca wre, a ks. Tadeusz jest w swoim żywiole. Studiował historię sztuki, nie wyobraża sobie życia bez witraży. – Zajmuję się nimi już ponad 50 lat, na szczęście przełożeni nie narzekają – śmieje się kapłan. Nic dziwnego: zamówień nie brakuje, duchowny już teraz wie, co będzie robił za rok.

Salezjanin jest ubrany w granatowy fartuch, włosy starannie zaczesał do tyłu, z jego twarzy nie znika uśmiech. Oprowadza mnie po pracowni i pokazuje projekty, które już wykonał. – Ten witraż znajduje się w Korostyszewie, a ten w Bardoniu. Z kolei tamte trafiły do katedr wileńskiej i kijowskiej – tłumaczy. Za naszą wschodnią granicą kapłan bywa zresztą dość często.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.