Formacja, głupcze!

publikacja 17.11.2016 00:00

Czy można przekształcić kombinat usług religijnych we wspólnotę? – opowiada o. Andrzej Gutkowski.

Formacja, głupcze! henryk przondziono /foto gosć

Marcin Jakimowicz: Dlaczego chrześcijaństwo zdobyło świat w tempie, jakiego nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić?

O. Andrzej Gutkowski: Musimy odzwyczaić się od patrzenia na ten czas w sposób magiczny. Nie zadziałała „magia Pięćdziesiątnicy”, gdy wyszedł Piotr i swym kazaniem powalił na kolana 3 tys. ludzi, a świat za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stał się chrześcijański. Owszem, był to cud i Boża interwencja, ale prawdziwą siłą dynamizmu Kościoła była jedna rzecz: doświadczenie realnego spotkania ze Zmartwychwstałym w przestrzeni wspólnoty. Co więcej: ówcześni chrześcijanie mieli do tego świetne narzędzie. Do osobistego spotkania prowadziła konkretna droga: od 3 do 3,5 lat katechumenatu. To było absolutne minimum, by ktoś mógł zostać dopuszczany do chrztu! Selekcja, formacja, modlitwa. Ktoś, kto po latach tego ostrego treningu wchodził w chrzest, mógł pójść na arenę, by oddać życie za Jezusa. Sam chrzest przeżywany był we wspólnocie, która modliła się bardzo charyzmatycznie.

Skąd o tym wiadomo?

Ze świadectw pierwszych chrześcijan. Jezuita Giuseppe Bentivegna z uniwersytetu w Katanii na Sycylii zebrał świadectwa ojców Kościoła na temat modlitw czy chrztu w Duchu Świętym w pierwszych wiekach. Nawet sam św. Augustyn (bardzo późno, bo u schyłku kultury cesarstwa zachodniego) prosił, by pielęgnowano we wspólnocie modlitwę w językach (nazywał ją jubilacją) i przypominał, by zbierano wykazy cudów, które nastąpiły podczas modlitw wspólnoty. Wizje, proroctwa, dar poznania, szereg posług charyzmatycznych to był chleb powszedni.

Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.