Dzieci jak baranki

Dobromiła Salik

|

GN 45/2016

publikacja 03.11.2016 00:00

– Podobno w niebie wszyscy będziemy młodzi i piękni. I oczywiście bez żadnych defektów – spodziewa się Bogusia.

Rodzina Legierskich, maj 2003 r. Od lewej: Antoś, Franek z Łucyjką, Tomek, Bogusia i Terenia. Rodzina Legierskich, maj 2003 r. Od lewej: Antoś, Franek z Łucyjką, Tomek, Bogusia i Terenia.
Stanisław Salik

Chociaż byś mnie zabił, Tobie ufać będę Wyznanie biblijnego Hioba wypełniło się w życiu zwyczajnej kobiety z Koniakowa. I całej jej rodziny. Bogusia i Franek Legierscy są małżeństwem od 37 lat. Działają razem we Franciszkańskim Zakonie Świeckich. Troje ich dzieci – tych na ziemi Tomek, Terenia i Antek – to zdrowe, zdolne rodzeństwo. Tomek skończył studia i ożenił się. Antek, po licencjacie, pracuje. Terenia studiuje w Katowicach na ASP. A pozostała trójka? Na spotkanie z nimi czekają...

Co było pomiędzy ślubem młodych zakochanych a dniem dzisiejszym, w największym skrócie? Troje niepełnosprawnych dzieci: leżących, niekontaktujących się z otoczeniem, karmionych, pielęgnowanych i bardzo kochanych! Największe cierpienie rodziców – oczekiwanie na ich nieuchronną śmierć, a potem bolesna żałoba. Zaskoczenie kolejną, i to bliźniaczą ciążą, gdy w dwóch łóżeczkach leżało dwoje chorych dzieci. Nagła śmierć mamy Bogusi. Przyjęcie do domu i pielęgnowanie aż do końca najpierw chorego taty Bogusi, a po latach sędziwej mamy Franka. Choroba i śmierć podpory rodziny – proboszcza ks. Antoniego. I na koniec, gdy były już na świecie bliźniaki i żyła jeszcze chora córeczka – choroba nowotworowa Bogusi.

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.