Jak zadbać o dobrą emeryturę?

Wanda BRAMSKA

|

Gość Niedzielny 44/2016

publikacja 27.10.2016 00:00

Wypłata z ZUS z gwarantowanym powszechnym minimum plus fundusze pracownicze i własne oszczędności w trzecim filarze – tak według planów Zakładu Ubezpieczeń Społecznych ma wyglądać przyszły system emerytalny.

Im wcześniej zdecydujemy się  na dodatkowe oszczędzanie  na emeryturę, np. w IKE czy IKZE,  tym większy kapitał zgromadzimy  w nich na jesień życia. Im wcześniej zdecydujemy się na dodatkowe oszczędzanie na emeryturę, np. w IKE czy IKZE, tym większy kapitał zgromadzimy w nich na jesień życia.
Roman Koszowski /Foto Gość

Analitycy ZUS przygotowali dla rządu propozycje zmian. Według nich przyszłe emerytury miałyby pochodzić z trzech źródeł: ze środków zgromadzonych na kontach w ZUS, u pracodawcy i z własnych oszczędności w III filarze. ZUS przejąłby wszelkie sprawy związane z ubezpieczeniami emerytalnymi, także tych grup, które do tej pory miały własne ubezpieczenia, czyli rolników, służb mundurowych, sędziów i prokuratorów. Prawo do emerytury z pierwszego filaru nabywałby każdy, kto przynajmniej przez 5 lat płacił składki od minimum najniższego wynagrodzenia. Minimalna kwota tej części emerytury wynosiłaby 1000 zł. Oczywiście im dłuższy okres składkowy i im wyższe wynagrodzenia, a tym samym odprowadzane od niego składki, tym wyższa będzie przyszła emerytura.

Emeryturę z I filaru można byłoby powiększyć o kapitał zbierany za pośrednictwem pracodawcy oraz odkładany w ramach III filaru.

Pomoże pracodawca?

W kształtowanie przyszłych emerytur w szerszym zakresie byliby włączeni pracodawcy. Do tej pory to się nie udało, bo w ciągu kilkunastu lat istnienia Pracownicze Programy Emerytalne nie przyciągnęły tłumów. W 1061 PPE swoje oszczędności gromadzi zaledwie 2,4 proc. pracujących. A szkoda, bo ze względu na to, że są to produkty grupowe, mają niskie koszty obsługi i są godnym uwagi sposobem na powiększenie przyszłej emerytury. Ich powstanie zależy jednak od dobrej woli pracodawcy, który odprowadza składkę emerytalną w wysokości do 7 proc. wynagrodzenia pracownika. Pracownik, jeżeli chce, może też opłacać tzw. składkę dodatkową. Jej limit na ten rok wynosi dokładnie 17 815,50 zł. Pracownik może wypłacić zgromadzone środki, gdy osiągnie 60 lat.

Tworzone obowiązkowo Zakładowe Programy Kapitałowe (ZPK) stanowiłyby II filar przyszłej emerytury i zastąpiłyby obecne Otwarte Fundusze Emerytalne. Według planów ZUS pieniądze dotychczas zgromadzone na kontach OFE zostałyby w trzech czwartych przeniesione na IKE (które teraz są prowadzone w ramach III filaru) oraz w jednej czwartej części na indywidualne konta w Funduszu Rezerwy Demograficznej. Oczywiście wszystkie te rozwiązania są rekomendacjami i będą przedmiotem dyskusji.

W propozycjach ZUS pracodawcy zatrudniający powyżej 20 osób mieliby obowiązek utworzenia ZPK, otrzymując ulgę w składkach na Fundusz Pracy. Składka emerytalna wynosiłaby 2 proc. naszej pensji, drugie 2 proc. moglibyśmy zadeklarować dobrowolnie. Prawo do zakładowej emerytury pracownicy zyskiwaliby po osiągnięciu wieku emerytalnego, czyli – jak zakłada propozycja prezydenta – kobiety po skończeniu 60 lat, a mężczyźni po 65. roku życia.

Trzeci filar po staremu

Zmiany praktycznie nie dotknęłyby III filaru, czyli dobrowolnych prywatnych programów emerytalnych. Tak jak i teraz warto będzie za ich pomocą budować swoją przyszłą emeryturę, bo nawet gdyby rząd zdecydował się na szybką zmianę systemu emerytalnego, według sugestii specjalistów z ZUS na kokosy z emerytur ZUS-owskiej i zakładowej raczej nie ma co liczyć.

Być może przy okazji emerytalnych zmian należałoby pomyśleć nad dodatkowymi zachętami do samodzielnego oszczędzania na jesień życia, nad skuteczniejszym sposobem uświadomienia Polakom, że im wcześniej się na to zdecydują, tym większy kapitał zgromadzą na starość. I jest to kapitał, który od pierwszej wpłaconej złotówki całkowicie należy do oszczędzającego, ponieważ nawet gdyby nie dożył emerytury, zgromadzone w III filarze oszczędności otrzymają jego spadkobiercy lub inne wskazane przez nas osoby.

Lokata, akcje, obligacje

Jeśli zdecydujemy się sami zadbać o dodatkowe uposażenie na emeryturze, należy pamiętać, że będziemy to robić systematycznie, najlepiej przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Wybór sposobu gromadzenia środków jest więc w tym przypadku bardzo ważny i wymaga rozwagi. Najważniejsze jest bezpieczeństwo gromadzonych pieniędzy, bo przecież chcemy, żeby kwota oszczędności rosła. Raczej więc nie uzależniajmy naszej emerytalnej przyszłości od giełdowych notowań. Inwestując w akcje, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy za kilkanaście, kilkadziesiąt lat zyskamy na nich krocie, czy też przeciwnie – część stracimy. Wprawdzie możemy opierać się na prognozach i symulacjach, ale te zawsze pozostają tylko jednym z prawdopodobnych wariantów.

Przy długoletnim oszczędzaniu możemy zdecydować się na wariant najbardziej bezpieczny i pewny: na lokaty bankowe (zakładane na okres od miesiąca do 3 lat) lub obligacje skarbowe (2-, 3-, 4 – i 10-letnie). Ich oprocentowanie obecnie nie jest wysokie (ale też wskaźnik inflacji jest ujemny, czyli ceny nieznacznie spadają), więc zysk też nie będzie duży (obecnie dla lokat to 2–3 proc. w skali roku, a na najwyżej oprocentowanych 10-letnich obligacjach zarobimy 2,5 proc.). Ale ponieważ inwestujemy długofalowo, musimy się liczyć z tym, że w ciągu kilkunastu czy kilkudziesięciu lat będą okresy lepiej i gorzej opłacalne. W przypadku obligacji skarbowych zawsze jednak będziemy na plusie, ponieważ z zasady ich oprocentowanie ustalane jest powyżej inflacji.

Te instrumenty finansowe dają niewielki, ale stały wzrost kapitału. I co ważne: są dobrze zabezpieczone przed gospodarczymi zawirowaniami. Lokaty w bankach (ale nie w tzw. parabankach!), a także w SKOK-ach do równowartości 100 tys. euro, są objęte gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. To znaczy, że nawet gdyby bank upadł, odzyskamy swoje oszczędności. W przypadku obligacji za ich wykup w wyznaczonym terminie odpowiada swoim majątkiem Skarb Państwa.

Konta emerytalne

Od 2004 r. możliwe jest gromadzenie dodatkowych oszczędności na Indywidualnym Koncie Emerytalnym. Mają go w swojej ofercie banki, domy maklerskie, towarzystwa funduszy inwestycyjnych, powszechne towarzystwa emerytalne oraz firmy ubezpieczeniowe. Przy zakładaniu konta sami wybieramy, w jaki sposób mają być lokowane nasze pieniądze, np. bezpieczniej i mniej ryzykownie – w formie lokat bankowych, w obligacje czy nieco ryzykowniej – w jednostki uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych, w postaci umowy ubezpieczenia na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Zachętą do takiego sposobu oszczędzania jest zwolnienie z podatku dochodowego przy wypłacie środków (pod warunkiem, że nastąpi ono po osiągnięciu wieku 60 lat lub uzyskaniu uprawnień emerytalnych i ukończeniu 55. roku życia). Roczny limit wpłat na IKE nie może przekroczyć trzykrotności przeciętnego prognozowanego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej na dany rok, czyli w 2016 roku limit wynosi 12 165 zł. Mimo modyfikacji IKE nie stało się powszechnym sposobem pomnażania pieniędzy na starość. Według danych Komisji Nadzoru Finansowego aktualnie jedną z form IKE ma ponad 800 tys. osób.

Od 4 lat dostępny jest drugi produkt dla przyszłych emerytów: Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego. Na jego założenie do tej pory zdecydowało się 500 tys. osób. Od IKE różni się tym, że pieniądze wpłacane w danym roku można odliczyć od podstawy opodatkowania i tym samym pomniejszać płacony podatek. Gdy posiadacz konta ukończy 65 lat, wypłaty z konta IKZE będą opodatkowane jedną zryczałtowaną 10-procentową stawką podatku. Roczny limit wpłat na IKZE jest niestety niski. Ustala się go jako 1,2-krotność prognozowanego na dany rok przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Na ten rok wynosi 4866 zł. Oznacza to, że ci, którzy płacą podatki według niższej skali podatkowej, czyli zarabiają poniżej 85,5 tys. zł rocznie, zaoszczędzą nawet 875 zł, a jeśli wpadają w drugi próg podatkowy, zaoszczędzą nawet do 1557 złotych.

Zarówno IKE, jak i IKZE gwarantują nam wypłatę uzbieranej kwoty po przynajmniej 5-letnim okresie składkowym. Co warto raz jeszcze podkreślić: w obu przypadkach w razie śmierci posiadacza konta całość zebranych na nim środków zostanie przekazana upoważnionej osobie lub spadkobiercom.

Ponieważ jedna osoba może posiadać równocześnie IKE i IKZE – liczba rzeczywiście odkładających na przyszłe świadczenie emerytalne może być dużo niższa, niż wynika z otwartych 1,3 mln rachunków. Trzeba też dodać, że zaledwie połowa tych rachunków jest zasilana wpłatami. Nowe rozwiązania mają tę sytuację zmienić i sprawić, że oszczędzanie na emeryturę stanie się bardziej opłacalne. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.