O spokój (nie tylko) pani Jolanty

Agata Puścikowska

|

Gość Niedzielny 44/2016

publikacja 27.10.2016 00:00

Zginęła 1 marca 2011 roku. Mówili: samobójstwo. Dziś śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej jest wznawiane. Czy prawda wyjdzie na jaw?

Jolanta Brzeska działała w Warszawie, ale sprawa jej śmierci poruszyła całą Polskę. To graffiti znajduje się w Krakowie. Jolanta Brzeska działała w Warszawie, ale sprawa jej śmierci poruszyła całą Polskę. To graffiti znajduje się w Krakowie.
Beata Zawrzel /REPORTER/east news

Skromna, zwykła, choć energiczna kobieta. Mąż, córka. Pasja chodzenia po górach mimo lęku wysokości. Jej rodzina mieszkała w Warszawie, w kamienicy na Nabielaka, od lat 50 ub.w., kiedy to ojciec Brzeskiej otrzymał mieszkanie komunalne. Jednak na początku 2006 r. kamienica została oddana spadkobiercom przedwojennych właścicieli. Z dnia na dzień Brzescy i pozostali lokatorzy dowiedzieli się, że korzystali ze swoich mieszkań nielegalnie, bo bez umowy najmu. Tymczasem Brzescy podpisywali wcześniej umowę z miastem, które administrowało kamienicą. Jednak już w maju 2006 r. pełnomocnik spadkobierców jednostronnie rozwiązał umowę najmu kwaterunkowego i po raz pierwszy podniósł czynsz. Przedstawiciel właścicieli miał powiedzieć Brzeskim wprost, że chodzi po prostu o „wykurzenie” lokatorów i sprzedaż kamienicy po intratnej, mokotowskiej cenie.

Czynsz podnoszono regularnie – do sum astronomicznych, biorąc pod uwagę niskie emerytury Brzeskiej i jej męża. W podobnej sytuacji były dziesiątki rodzin, które z dnia na dzień, aby nie stracić dachu nad głową, musiały płacić krocie za wynajem reprywatyzowanych mieszkań. Rodziny nie płaciły, bo i skąd miały wziąć pieniądze. Dług rósł.

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.