Dziecko się nie zmieściło

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

Gość Niedzielny 44/2016

publikacja 27.10.2016 00:00

Jeśli jedna kobieta może usunąć dziecko, bo „ma prawo do swojej macicy”, to inna może wyrzucić dziecko z wózka, bo „ma prawo do swojego wózka”.

Dziecko się nie zmieściło

Niedźwiedzią przysługę wyświadczyły lobby aborcyjnemu „Wysokie Obcasy”, feministyczne ramię „Wyborczej”, publikacją wywiadu z Natalią Przybysz. Piosenkarka opowiedziała tam o aborcji, jakiej się poddała przed rokiem na Słowacji. Nawiązując do piosenki, jaką o tym napisała, ujawniła, że ciąża była konsekwencją „wpadki”, która „trafiła się ludziom dorosłym, rodzicom dwójki dzieci... Nie chcą teraz niczego zmieniać, zaczynać od początku... Nie chcą szukać większego mieszkania teraz. 60 metrów kwadratowych ze wszystkimi książkami i zabawkami dzieci jest trochę ciasne, ale jest OK”.

Przełóżmy to na język faktów: Dwoje dorosłych ludzi, kobieta i mężczyzna, poczęło dziecko. Trzecie. To, co oni nazwali wpadką, było najnormalniejszą, zdrową i prawidłową konsekwencją współżycia (tak to jest w naturze pomyślane, że seks jest po to, żeby były dzieci, wiedzą państwo?). Najmłodsze dziecko tym się różniło od rodzeństwa, że było jeszcze w macicy u mamy. I tylko tym. Ale dorośli ludzie uznali, że mają za ciasne mieszkanie i najmłodsze dziecko zabili. Książki i zabawki okazały się ważniejsze od człowieka, który już z nimi BYŁ. Pozbyli się jednego ze swych dzieci nawet nie z biedy czy desperacji, tylko z wygodnictwa. Mogli zmienić mieszkanie, stać ich było, ale im się po prostu nie chciało. „Ja naprawdę nie chciałam tego dziecka. Nie widziałam się znów w pieleszach domowych, w pieluchach” – zwierza się piosenkarka. O samej aborcji mówi tak: „Czuję wielką ulgę. Nagle cieszysz się wszystkim w swoim życiu, tym, co masz... Pięć minut – i masz z powrotem swoje życie”.

Znamienne stwierdzenie. Masz z powrotem życie według swojego planu: dwójka dzieci, przytulne mieszkanie, książki, zabawki i kariera. I nikt nie śmie ci tego planu zaburzyć. Dzieci jednak rosną szybko. Niedługo dowiedzą się, że miały siostrzyczkę lub braciszka, ale „nie było miejsca”. Szybko też zrozumieją, że o ich życiu zdecydowała kolejność urodzin, a nie miłość czy choćby odpowiedzialność rodziców.

Aborcyjny „coming-out” Natalii Przybysz miał być mocnym strzałem aborcjonistów. I był – ale w kolano. Polacy są wstrząśnięci tym, jak konkretnie owo „dobro” może wyglądać. Oto ten osławiony raj „praw kobiet”, któremu chcą Polskę przywrócić zwolennicy aborcji na życzenie. „Nie chcę dziecka” – deklaruje tam kobieta i proszę bardzo: mówisz – i nie masz.

Gdy to pisałem, zadzwonił do mnie znajomy. – Nie byłem zwolennikiem karania kobiet za aborcję, ale po tym wywiadzie zmieniłem zdanie – powiedział.

Ta reakcja nie jest odosobniona. Nic dziwnego, bo dopóki mówi się o aborcji na poziomie ogólnym, jej istota nie jest jasna. Ale gdy ktoś konkretny opowiada o pozbyciu się kogoś równie konkretnego, to do człowieka dociera, że został zabity człowiek. Trudno to przyjąć na spokojnie.

* * *

Cud nieboski

„Obecnie nie są prowadzone żadne prace zmierzające do zmiany ustawy aborcyjnej” – powiedział w Sejmie wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas.. Krótko mówiąc, o ile nie zdarzy się cud Boski, nie będzie zniesienia aborcji w tej kadencji. Ale cuda rzadko zdarzają się tam, gdzie ludzie mają wszelkie narzędzia potrzebne do zrobienia czegoś samodzielnie. A tak się składa, że obecny parlament może znieść aborcję od ręki, bez żadnych inicjatyw obywatelskich. W tej sytuacji wydaje się, że zdarzył się innego rodzaju cud (lecz na pewno nie pochodzenia Bożego): posłowie są przeciw aborcji, a działają tak, jakby byli za jej utrzymaniem.

Późne otrzeźwienie

W Paryżu odbyła się demonstracja w obronie małżeństwa (prawdziwego) i rodziny. 200 tys. ludzi protestowało przeciw legalnym tam jednopłciowym związkom, sztucznemu zapłodnieniu, możliwości wynajmowania matek-surogatek dla dzieci poczętych in vitro. To już kolejna wielka manifestacja (choć mniejsza niż w poprzednich latach), wymierzona w politykę obecnych władz, realizujących swoje hasło „małżeństw dla wszystkich”. Gniew demonstrantów wywołało dalsze ograniczanie pomocy rodzinie, m.in. przez obniżanie zasiłków rządowych. Cóż, obecny francuski prezydent Hollande w kampanii wyborczej nie ukrywał, że zamierza zrobić to, co obecnie robi, czyli niszczyć „tradycyjny model rodziny”. Bo to, oczywiście, umie zrobić. Ale ludzie połaszczyli się na frazesy o rozwoju ekonomicznym, którego zrobić nie umie. Można to było przewidzieć. A teraz to już daremne żale.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.