Chrześcijańskie last minute

Jacek Dziedzina

|

Gość Niedzielny 44/2016

publikacja 27.10.2016 00:00

Jakie życie, taki pogrzeb. Nie tylko życie zmarłego. To, w jaki sposób żegnamy naszych najbliższych, jest również lustrem naszej wiary lub niewiary w życie po życiu.

Chrześcijańskie last minute Sposób, w jaki żegnamy zmarłych, jest w dużym stopniu wynikiem odpowiedzi, jakiej każdy sobie udziela na pytanie o tajemnicę śmierci jakub szymczuk /foto gość

Dawniej o śmierci bliskiego należało zawiadomić całą lokalną społeczność. Wszyscy sąsiedzi, bliżsi i dalsi, czuli się zobowiązani, by wziąć udział w ostatniej drodze człowieka, którego znali. Stąd też celebracja pożegnania miała charakter bardziej wspólnotowy i pełna była lokalnego folkloru, który wyrażał miłość i pamięć o zmarłym. Dziś takie formy, choć czasami obecne w najmniejszych miejscowościach, coraz częściej wypierane są przez wyspecjalizowane i pospieszne „załatwienie sprawy”.

„Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” – lubimy powtarzać za ks. Twardowskim. Można by dodać: niekoniecznie jednak spieszmy się z ich pożegnaniem, gdy już odejdą. Przygotowanie do pogrzebu i sam pogrzeb to nie tylko ból i smutek. Może to być też czas łaski dla tych, którzy zostają. Bogactwo tradycyjnych zwyczajów i obrzędów związanych z pochówkiem to nie tylko sztuka dla sztuki. Oddają one intensywność relacji międzyludzkich, które wprawdzie „po ludzku” zostały przerwane przez śmierć, ale które „po Bożemu” trwają w innym wymiarze.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.