Edukacja polityczna

Piotr Legutko

|

Gość Niedzielny 43/2016

publikacja 20.10.2016 00:00

Reforma edukacji już została wpisana w spór polityczny, a nawet ideologiczny. Coraz trudniej o merytoryczną debatę, gdy słychać hasła w rodzaju: „Kobiety wygrały bitwę, teraz czas na nauczycieli”.

W protestach przeciw zmianom w szkole nie chodzi o struktury, wyniki nauczania ani etaty nauczycieli. Nie chodzi nawet o dobro dzieci czy wolę rodziców, ale o model wychowawczy polskiej szkoły. W protestach przeciw zmianom w szkole nie chodzi o struktury, wyniki nauczania ani etaty nauczycieli. Nie chodzi nawet o dobro dzieci czy wolę rodziców, ale o model wychowawczy polskiej szkoły.
Andrzej Grygiel /epa/pap

Nie znamy jeszcze nowych podstaw programowych, a już stają się one obiektem zmasowanej krytyki i listów otwartych. To prawda, że czasu na rzetelną ocenę nowych programów i podręczników będzie bardzo mało. Podstawy poznamy za miesiąc. W połowie września do konsultacji trafiły dwa projekty: nowego Prawa oświatowego oraz ustawy, która je wprowadza. Tymczasem wygaszanie gimnazjów i start nowej, siódmej klasy szkoły podstawowej zacznie się już za 10 miesięcy. Pewników dotyczących reformy wciąż jest niewiele, toniemy więc w fali spekulacji oraz insynuacji.

Poczuli moc

Twarzą antyrządowej opozycji został Sławomir Broniarz, prezes ZNP, organizator ogólnopolskiego protestu z 10 października. Twarz to dobrze znana, choćby z organizowania równie głośnych pikiet przeciw tworzeniu gimnazjów 17 lat temu. Dziś pan prezes jest gotowy bronić ich wszelkimi dostępnymi środkami. – Osobiście jestem zwolennikiem radykalnych form protestu. Ludzie poczuli w sobie moc i są zdeterminowani. Nie wykluczam nawet ogólnopolskiego strajku nauczycieli – ostrzega na łamach „Gazety Wyborczej”.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.