Rodzina rodzinie i inne pomysły

Bogumił Łoziński

|

Gość Niedzielny 43/2016

publikacja 20.10.2016 00:00

Polacy pomagają ofiarom wojny na Bliskim Wschodzie i w Afryce. W ciągu ostatnich czterech lat Caritas Polska przeznaczyła na projekty pomocowe dla ludności z tego obszaru ok. 6,8 mln złotych. Jak włączyć sie w tę pomoc?

W ramach programu Caritas polskie rodziny pomagają konkretnym rodzinom poszkodowanym w wyniku wojny w Syrii. W ramach programu Caritas polskie rodziny pomagają konkretnym rodzinom poszkodowanym w wyniku wojny w Syrii.
ANN BEATRICE CLASMANN /DPA/epa/pap

Często uczestniczę w dyskusjach z dziennikarzami reprezentującymi poglądy lewicowe na temat problemu imigrantów. Zwykle scenariusz jest podobny – zgadzamy się, że ludziom, których życie jest zagrożone, należy pomóc, jednak gdy przychodzi do konkretnych rozwiązań, nasze opinie są bardzo rozbieżne. Środowiska lewicowe prezentują postawę, którą określam jako „ideologię imigrancką”. Sprowadza się ona do otwarcia granic i przyjęcia uchodźców bez żadnych ograniczeń. Gdy zwracam uwagę, że do przyjęcia ofiar wojny trzeba się przygotować, uwzględnić różne problemy z tym związane, zostaję zwykle ostro zaatakowany. Słyszę, że moja postawa jest sprzeczna z chrześcijaństwem, a szczególnie z wezwaniami papieża Franciszka, aby pomagać imigrantom. W następnym zdaniu pada oskarżenie, że Polacy są ksenofobami, bo większość z nas (według badań CBOS – 67 proc.) nie chce przyjmować uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki. Te zarzuty są nieprawdziwe. Pomagamy uchodźcom, tyle że w miejscach, w których przebywają. Chętnie włączamy się też w różne akcje na ich rzecz. Wątpliwości, jakie podnosimy co do ich przyjmowania w Polsce, świadczą nie o naszej ksenofobii, ale o odpowiedzialności za siebie i swoich najbliższych, a także za ludzi, którym mamy pomagać.

Miłosierdzie wobec imigrantów

Stosunek Kościoła katolickiego wobec uchodźców jest jednoznaczny i wynika z przykazania miłości bliźniego. Konieczność udzielania pomocy ofiarom wojny na Bliskim Wschodzie i w wielu afrykańskich krajach jest jednym z ważniejszych elementów nauczania Franciszka. Papież apeluje o to bardzo często, robił to także w czasie wizyty w Polsce. Już w przemówieniu powitalnym podkreślił, że „potrzebna jest gotowość przyjęcia ludzi uciekających od wojen i głodu”, że trzeba robić wszystko, „co w naszej mocy, aby ulżyć ich cierpieniom”. Papieskie wezwanie zostało przez opcję lewicowo-liberalną zinterpretowane jako upomnienie, potwierdzające tezę, że my, Polacy, nie chcemy pomagać potrzebującym. Liberalna lewica przemilczała jednak inne słowa papieża, który w tym samym przemówieniu wskazywał, że pomoc powinna być koordynowana na poziomie międzynarodowym, a przede wszystkim należy zakończyć konflikty i wojny, które zmusiły ludzi do opuszczenia swoich domów i ojczyzn. Podczas spotkania z polskimi biskupami w katedrze wawelskiej papież podkreślił, że każde państwo musi samo zdecydować, jak może pomóc imigrantom, gdyż „nie wszystkie kraje mają takie same możliwości”.

Taki sam stosunek do kwestii imigrantów mają polscy biskupi. W czerwcu episkopat wraz z Kościołami zrzeszonymi w Polskiej Radzie Ekumenicznej opublikował „Przesłanie Kościołów w Polsce w sprawie uchodźców”. Czytamy w nim m.in., że zadaniem Kościołów „jest wychowywanie serc, które przez konkretne czyny miłosierdzia przyjdą z pomocą cierpiącym, tym, którzy uciekają przed wojną, prześladowaniami i śmiercią”.

Pomoc na miejscu

Kościół katolicki w Polsce był jedną z pierwszych instytucji, która zaoferowała konkretną pomoc ofiarom wojny na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Dzieło to podjęła Caritas Polska. Warto przy tym podkreślić, że środki Caritas pochodzą przede wszystkim z ofiar wiernych, a więc zwykłych Polaków. Część programów współfinansują niektóre ministerstwa.

Na pomoc ofiarom wojen na Bliskim Wschodzie i w Afryce Caritas naszego kraju w ciągu ostatnich czterech lat wydała ok. 6,8 mln zł. Pomoc ta jest realizowana na miejscu, w krajach dotkniętych wojnami. Jak podkreśla wielu specjalistów, najlepszym sposobem rozwiązania dramatu uchodźców jest wsparcie ludzi w rejonach konfliktu, aby mogli żyć w dotychczasowych miejscach zamieszkania.

Obecnie Caritas prowadzi na Bliskim Wschodzie kilkanaście projektów pomocowych. Obejmują one głównie Syrię, gdzie trwa wojna, ale także Jordanię i Liban, gdzie znajdują się obozy dla uchodźców z Syrii czy Iraku.

Formy wsparcia są różne. W Damaszku Caritas Polska opłaciła funkcjonowanie Centrum Medycznego Bab Sharki, w którym są leczeni Syryjczycy i uchodźcy z Iraku. W tym roku przekazała syryjskiej Caritas 200 tys. euro na pomoc medyczną dla mieszkańców Damaszku i przedmieść. W Libanie sfinansowała wyposażenie dwóch klinik dentystycznych należących do Centrum Medyczno-Socjalnego Caritas Liban. Opłacono też kolonie dla dzieci syryjskich i libańskich. W 2012 r. Caritas Polska przekazała 30 tys. euro dla Caritas Liban, która prowadzi centra pomocy dla uchodźców w północnym Libanie. W Iraku zakupiła leki dla Mobilnej Kliniki im. ks. Jerzego Popiełuszki, która służy uchodźcom.

Uchodźcom pomaga też wiele innych polskich organizacji pozarządowych, np. Polska Akcja Humanitarna, Fundacja Wolna Syria czy Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej.

Rodzina Rodzinie

Właśnie ruszył kolejny caritasowy program pomocy uchodźcom – pod hasłem: „Rodzina Rodzinie”. Może weń zaangażować się każdy Polak. Wyjątkowość akcji polega na spersonalizowaniu pomocy – będziemy znali osoby, które wspieramy.

Idea programu polega na tym, aby polskie rodziny pomagały konkretnym rodzinom poszkodowanym w wyniku konfliktu zbrojnego w Syrii. Są to rodziny mieszkające w Aleppo, uchodźcy syryjscy w Libanie oraz Libańczycy, którzy popadli w nędzę w wyniku kryzysu w ich kraju spowodowanego napływem ogromnej liczby uchodźców z Syrii. Darczyńcy deklarują sześciomiesięczną pomoc finansową dla konkretnej rodziny. Jedne rodziny potrzebują 300 zł miesięcznie, inne 1200 zł. Kwota zależy od wielu czynników – m.in. liczby członków w rodzinie, ich zdrowia, czy miejsca zamieszkania. Polskie rodziny mogą objąć uchodźców wsparciem całościowym lub częściowym, w zależności od możliwości finansowych.

Do programu mogą przystąpić także osoby indywidualne, wspólnoty, diecezje, parafie, firmy czy różne instytucje. Akcję koordynuje Caritas Polska w ścisłej współpracy z Caritas Liban i misją sióstr franciszkanek misjonarek Maryi, działającą w Aleppo. Programem są objęte rodziny, którym grozi śmierć z powodu wojny lub głodu. Dlatego angażując się w akcję, można uratować życie tych ludzi.

Program został zainaugurowany 4 października. Już w pierwszym tygodniu jego działania opieką zostały objęte 43 rodziny. Wspiera je 159 darczyńców kwotą 42,5 tys. zł miesięcznie. A akcja nie jest szeroko reklamowana.

Wśród ofiarodawców jest parafia pw. św. Dominika w Szczecinie. Przez pół roku będzie ona wpłacać 680 zł miesięcznie dla rodziny Bardasara, który mieszka z żoną i 14-letnią córką w okupowanym Aleppo w Syrii. Jego żona Jerane jest sparaliżowana, a on sam choruje na serce, dlatego pracuje tylko dorywczo. Rodzina potrzebuje regularnego wsparcia finansowego na zakup leków i zapewnienie opieki niepełnosprawnej kobiecie oraz zaspokojenie podstawowych potrzeb, takich jak zakup żywności czy opłacenie czynszu za mieszkanie.

Odpowiedzialność państwa

Przedstawione formy pomocy mogą być realizowane przez osoby indywidualne, organizacje kościelne czy charytatywne, jednak nie są one w stanie rozwiązać problemu imigracji na poziomie całego państwa. To leży w kompetencjach rządu, który jednak nie wykazuje w tej sprawie aktywności. Poprzedni rząd Platformy Obywatelskiej zgodził się na przyjęcie kilku tysięcy uchodźców według wyznaczonych przez Unię Europejską kwot. Spotkało się to z krytyką wielu Polaków. Argumentem przeciwko tej decyzji było to, że narzucono liczbę uchodźców suwerennemu państwu. Były też wątpliwości czy Polska ma dostateczne środki, aby zaopiekować się przybyszami, a przede wszystkim obawa przed wyznawcami islamu z powodu ich odmienności kulturowej i związanym z tą religią terroryzmem. Trzeba podkreślić, że Polacy nie obawiają się imigrantów jako takich (przyjęliśmy przecież ok. miliona Ukraińców), lecz boją się zamachów terrorystycznych, podobnych do tych, które w innych krajach europejskich przeprowadzają muzułmanie.

Obecny rząd przyjął diametralnie odmienną strategię – w ogóle nie zgadza się na przyjmowanie imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Tymczasem są inicjatywy, w ramach których moglibyśmy gościć najbardziej potrzebujących, bez narażania bezpieczeństwa państwa. Nasz episkopat w czasie rozmów z przedstawicielami rządu wysunął propozycję stworzenia tzw. korytarzy humanitarnych. Pomysł polega na przyjmowaniu niewielkich grup uchodźców potrzebujących pilnej pomocy. Po rozeznaniu ich sytuacji przez Caritas i po dokładnym skontrolowaniu przez odpowiednie polskie służby uchodźcy przybywaliby samolotami dzięki specjalnym wizom, unikając narażania życia w czasie przeprawy przez morze. Oczywiście pomoc objęłaby osoby, które wyrażą chęć przybycia do naszego kraju. Idea korytarzy humanitarnych praktykowana jest we Włoszech przy współpracy Kościoła katolickiego ze wspólnotami ewangelickimi. Tylko w marcu z takiej pomocy skorzystało tam ok. stu osób. Takie rozwiązanie popiera Franciszek. Jednak jak ujawnił abp Gądecki, istnieje opór przeciwko temu pomysłowi ze strony polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Departamenty te twierdzą, że nasz rząd na razie nie jest w stanie sprostać temu zadaniu.

Musimy zdać sobie sprawę z tego, że bez systemowej pomocy ze strony państwa przeciętny obywatel nie ma możliwości przyjęcia uchodźców. W większości jesteśmy na to zbyt biedni. W jednym z majowych numerów GN opisałem historię biznesmena z Oławy, który zaopiekował się dwiema rodzinami uchodźców z Syrii. Dał im mieszkanie, utrzymanie, uczył polskiego. W jego historii uderza jedna rzecz – kompletny brak wsparcia ze strony państwa. Ten człowiek miał dostateczne środki, aby pomóc tym ludziom. Jego goście przybyli do Polski razem ze 150 innymi chrześcijańskimi rodzinami z Syrii. Po roku w Polsce zostały tylko cztery, inne uznały, że nie mają w naszym kraju perspektyw. Tu pojawia się aspekt odpowiedzialności za tych, których przyjmujemy. To są ludzie, którzy w pierwszym momencie potrzebują ratunku przed śmiercią, ale potem chcą wrócić do normalnego życia, mają swoje aspiracje, marzenia, cele. Jeśli ich zapraszamy, powinniśmy mieć świadomość, że będą chcieli je realizować.

Problem pomocy imigrantom wymaga racjonalnej refleksji. Wyważenia między miłością bliźniego a naszymi możliwościami, między bezpieczeństwem a zagrożeniem terrorystycznym. Nie da się tego rozwiązać systemowo bez udziału państwa, a ono odsuwa od siebie ten problem. Jednak są możliwości pomocy indywidualnej, np. przez program Rodzina Rodzinie. Zawsze też można – a nawet trzeba – skorzystać z rady Franciszka: modlić się za ofiary wojny, którym grozi śmierć. •

Jak przystąpić do programu Rodzina Rodzinie

Trzeba wejść na stronę: www.rodzinarodzinie.caritas.pl. Tam znajdują się trzy możliwości pomocy: – Dołączenie do zbiórki dla rodziny, czyli zadeklarowanie wpłacania określonej kwoty przez sześć miesięcy. Jeśli potrzebna rodzinie kwota jest wyższa niż zadeklarowana, w pomocy uczestniczy kilka rodzin. – Zostanie partnerem rodziny, czyli zadeklarowanie, że wpłacana przez sześć miesięcy kwota pokryje wszystkie potrzeby rodziny. – Wykonanie gestu solidarności, czyli dokonanie jednorazowej wpłaty w dowolnej wysokości. Poniżej informacji o formach pomocy znajdują się opisy dwóch konkretnych rodzin, ich sytuacji oraz potrzeb, a obok ikona „wspieram”. Po kliknięciu w nią wchodzimy na stronę, gdzie znajduje się ankieta, w której m.in. deklarujemy kwotę wsparcia. Jeśli chcemy pomagać innej rodzinie niż przedstawione, musimy poczekać, aż zostaną one objęte pomocą, a wówczas pojawią się opisy nowych. Na stronie znajdują się też nazwiska darczyńców i logo instytucji, które udzieliły pomocy. Jeśli jednak darczyńca chce pozostać anonimowy, można w deklaracji zaznaczyć, że nie życzy sobie umieszczenia nazwiska na tej liście.

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.