Bogowie

Jedna z pań napisała mi, że jest zbyt słaba i wrażliwa, żeby wychowywać niepełnosprawne dziecko. Odpisałam jej, że gdy zabije swoje nienarodzone maleństwo, o którym lekarze mówią, że będzie niepełnosprawne, poczuje się jeszcze słabsza.

Która matka chce, żeby urodziło jej się chore, niepełnosprawne maleństwo? Kto z nas marzy o tym, żeby wylądować na wózku inwalidzkim, czekać, aż ktoś mu zmieni pampersy, oddychać za pomocą respiratora? Nikt. A przecież te doświadczenia mogą dotknąć każdego.

Nie raz, z ogromną pokorą połączoną z podziwem, odwiedzałam dotknięte cierpieniem osoby, próbując opisać choć kawałek ich prawdy. Nie raz chciałam klękać w pokoju, gdzie na łóżeczku leżało chore przewlekle dziecko, a obok niego czuwała matka, umęczona, ale przecież szczęśliwa, że ma je obok siebie. Miałam wtedy wrażenie, że jestem w kaplicy z Najświętszym Sakramentem. Niewątpliwie dotykałam Tajemnicy, nawet jeśli potem czułam się słaba i bezradna, pisząc o tym doświadczeniu.

Wszystkie te spotkania pokazały mi siłę owych ludzi, o wiele większą od tej, którą dysponują tzw. zdrowi i pełnosprawni. Rozmowy z moimi bohaterami uświadomiły mi też, o jakie wartości warto w życiu zawalczyć i co jest najważniejsze.

Kiedy napisałam, że domagając się eliminowania innych, którzy są dla nas ciężarem, nasza cywilizacja doszła do punktu krytycznego, zostałam zasypana głosami oburzenia.

Jak informowały mnie panie uczestniczące w czarnych marszach, ogromną wartością jest dla nich wolna wola wybierania. „Chciałabym sama zdecydować, czy urodzę, czy nie niepełnosprawne dziecko" - napisała mi jedna z nich. - O czym chciałaby pani zdecydować - o życiu i śmierci? - zapytałam i nie otrzymałam odpowiedzi.

Boję się żyć w rzeczywistości, w której będzie dozwolone pozbywanie się ludzi niewygodnych, żeby innym żyło się wygodnie. My, bogowie tego świata, chcemy kreować go na swój obraz i podobieństwo, zapominając, że stworzył go Bóg w Trójcy Jedyny.