O posłuszeństwie i narodowcach w Kościele

Gość Niedzielny 41/2016

publikacja 06.10.2016 00:00

Wielu wielkich ludzi Kościoła stawało przed pokusą, by uciec przed krzyżem w imię owocnego działania.

O posłuszeństwie i narodowcach w Kościele

Sprawa ks. Międlara wzbudziła wiele dyskusji w mediach. Broniłem jego kazania w Białymstoku, bo uważam, że nie było w nim nic nagannego. Ale miałem też nadzieję, że ten młody kapłan dojrzeje, że nie zabraknie mu cierpliwości i ducha posłuszeństwa Kościołowi. Niestety, wygląda na to, że duszpasterz nacjonalistów dał się ponieść swojemu ego... W tej sytuacji nasuwają mi się dwie refleksje. Pierwsza dotyczy tajemnicy rzeczywistego, czyli takiego, które czasem boli, posłuszeństwa w Kościele. Owa tajemnica zakorzeniona jest w posłuszeństwie samego Jezusa. Oto 30-letni Mistrz z Nazaretu rozpoczyna publiczną działalność, naucza, czyni cuda. Idą za Nim tłumy. Ale przeciwnicy chcą Go zabić. W tej sytuacji w Ogrójcu Jezus mógłby przekonywać Ojca: perspektywa bycia ukrzyżowanym jest bez sensu; mogę przecież zrobić jeszcze tyle dobra Ta historia powtarzała się w wielu wielkich ludziach Kościoła, którzy stawali przed pokusą, by uciec przed krzyżem w imię owocnego działania. W XVI wieku Kościół znajdował się w stanie zepsucia, poczynając od Rzymu. W tym czasie żyło dwóch ludzi: Marcin Luter i Ignacy z Loyoli. Pierwszy się zgorszył i zaczął naprawiać Kościół od wyzywania papieża. Drugi założył zakon ze specjalnym ślubem posłuszeństwa papieżowi. Nie mam wątpliwości, który z nich rzeczywiście pełnił wolę Boga.

Druga refleksja dotyczy młodych. Mówi się, że kościoły w Polsce jeszcze nie opustoszały, ale coraz mniej w nich ludzi młodych. Młodzi są różni i Kościół powinien do nich docierać na różne sposoby. Nie brakuje dziś w Polsce młodzieży o poglądach konserwatywnych, patriotycznych, narodowych czy też nacjonalistycznych. To m.in. ci, którzy tworzą 100-tysięczne Marsze Niepodległości, wykrzykując: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Duszpasterze powinni próbować otoczyć ich opieką, a nie dystansować się przez powtarzanie, że Kościół nie popiera nacjonalizmu i rasizmu, tak jakby nie odróżniali poglądów nacjonalistycznych od szowinizmu. W idei narodowej kryją się oczywiście niebezpieczeństwa. Ruch narodowy ma też niezbyt chlubne karty w swej historii. Ale któraż to idea polityczna jest nieskalana? Jeśli można było uśmiechać się do Kwaśniewskiego lub Tuska, to tym bardziej można uśmiechnąć się do ludzi uczestniczących w Marszu Niepodległości. Szczególnie że ci ostatni są praktykującymi katolikami albo im do katolicyzmu niedaleko.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.