Chrzest wyklętych

Wojciech Wencel

|

Gość Niedzielny 39/2016

publikacja 22.09.2016 00:00

Aby rozpoznać i zrozumieć naszych bohaterów, musimy odnaleźć Maryję. Na medaliku zakopanym w ziemi i we własnym życiu.

Chrzest wyklętych

Podczas jednego z ostatnich widzeń z żoną rotmistrz Witold Pilecki powiedział: „Kup koniecznie książkę Tomasza à Kempis »O naśladowaniu Chrystusa« i czytaj dzieciom fragmenty. To ci da siłę”. Legendarny „ochotnik 
do Auschwitz” został zamordowany przez komunistów 25 maja 1948 roku.

Majora Zygmunta Szendzielarza wywołano 
na śmierć w momencie, gdy modlił się w prowizorycznej „kaplicy”, wyznaczonej w kącie celi za stertą sienników. Przed drzwiami „Łupaszka” zatrzymał się na chwilę, by pożegnać współwięźniów słowami: „Z Bogiem, panowie”. Odpowiedział mu chór głosów: „Z Bogiem!”. Był 8 lutego 1951 roku.

Podpułkownik Łukasz Ciepliński tuż przed egzekucją pisał w grypsie do żony i synka: „Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą, jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Wierzę dziś bardziej niż kiedykolwiek, że idea Chrystusowa zwycięży i Polska niepodległość odzyska, a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona”. Wyrok na ostatnim prezesie Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” wykonano 1 marca 1951 roku.

Wszyscy trzej oficerowie zostali zastrzeleni metodą katyńską w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Każdy z nich został wcześniej poddany okrutnemu śledztwu, podobnie jak setki mniej znanych żołnierzy antykomunistycznego podziemia. Szczątki niektórych ofiar odnaleziono w ostatnich latach na powązkowskiej „Łączce”. Wciąż nieznane jest jednak miejsce spoczynku podpułkownika Cieplińskiego, który wychodząc z celi, wyznał przyjaciołom, że przed rozstrzelaniem połknie srebrny medalik z wizerunkiem Matki Bożej. Oto testament dla nas, żyjących w dzisiejszej Rzeczypospolitej: aby rozpoznać i zrozumieć naszych bohaterów, musimy odnaleźć Maryję. Na medaliku zakopanym w ziemi i we własnym życiu.

Większość żołnierzy, którzy po wojnie bronili Polski przed Sowietami i ich polskojęzycznymi pachołkami, już we wrześniu 1939 r. opuściła swe ziemiańskie lub mieszczańskie posiadłości, by walczyć z Niemcami. Ale droga, którą maszerowali, z czasem przestała być jedynie żołnierskim szlakiem. Stała się drogą duchową, kształtującą charaktery, wymagającą pokory i miłości, uczącą dojrzałej wiary. Po Teheranie i Jałcie żołnierze nauczyli się gardzić katechezą tego świata, który za fałsz wynagradza, a za prawdę karze. Został im tylko jeden punkt oparcia: chrześcijańska wiara w „sens ponad klęską”, o którym na emigracji pisał Kazimierz Wierzyński.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa praktykowany był katechumenat – etapowe przygotowanie do świadomego przyjęcia sakramentu chrztu. Po kilku latach głębokiej formacji dorośli katechumeni zstępowali do sadzawki chrzcielnej, na której dnie znajdował się czarny kamień symbolizujący Chrystusa. Być może szukanie analogii do tej sakralnej rzeczywistości w podziemiach ubeckiej katowni wyda się komuś niestosowne. Mimo to spróbuję:

BAPTYSTERIUM

Trzydziestoletni katechumen stoi po kolana w wodzie nocą w podziemnym karcerze mokotowskiego więzienia

dreszcze potrząsają jego nagim ciałem dłonie zdzierają ze ścian płaty hańby spuchnięte wargi z trudem mamroczą żeńskie imiona

„Na Baranka Pańskich godach, W szat świątecznych czystej bieli, Po krwawego morza wodach Nieśmy Panu pieśń weseli”.

błogosławiona wodo na której leniwie dryfują ekskrementy i truchła gryzoni

– uświęć go

czarny kamieniu więziennej posadzki po której ślizgają się jego stopy

– bądź mu oparciem

zanurzony w śmierć Galilejczyka w Jego zgon i zmartwychwstanie rano wyjdzie stąd wolny:

nowy człowiek gotowy do nowego życia

(wiersz z tomu „Epigonia”, 2016) •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.