Nie tylko tango

Gość Niedzielny 39/2016

publikacja 22.09.2016 00:00

Mało kto wie, 
że chamamé zawdzięcza swoje powstanie polskim imigrantom. Różnorodna muzyka Argentyny zachwyca.

„Argentyna, Argentyna” to film, który odkrywa przed widzem korzenie ludowej muzyki argentyńskiej. „Argentyna, Argentyna” to film, który odkrywa przed widzem korzenie ludowej muzyki argentyńskiej.
Aurora Films

Obraz Carlosa Saury nie jest filmowym musicalem, chociaż bywa tak reklamowany. „Argentyna, Argentyna” to utrwalone na taśmie filmowej widowisko muzyczne, które odkrywa przed widzem korzenie ludowej muzyki argentyńskiej. Występują w nim najsłynniejsze zespoły i soliści, a także Indianie grający na tradycyjnych, nieznanych nam instrumentach muzycznych. Teksty ich piosenek są bardzo zróżnicowane, ale te najciekawsze opowiadają o trudach życia w górach, o problemach ponadczasowych, no i oczywiście o miłości.

Nazwy tych muzycznych gatunków brzmią dla nas egzotycznie, bo Argentyna kojarzy się nam przede wszystkim z tangiem. A przecież muzyczny folklor tego kraju jest niesamowicie bogaty i różnorodny. Piosenki i tańce, które znalazły się w filmie Saury i które rozsławili poganiacze mułów i koni z Andów, wykonują najsłynniejsi muzycy Argentyny. Rytmy z różnych okolic ojczyzny tanga. Vidala z północno-wschodnich równin, chacarera z prowincji Santiago del Estero, początki copli sięgają pieśni minstreli i trubadurów hiszpańskich. Jest tu i polski akcent, bo chamamé, narodziło się ze spotkania kultur polskich, niemieckich i ukraińskich imigrantów przybyłych na wybrzeże Argentyny. Film Saury to znakomita odtrutka na „Taniec z gwiazdami”.

Edward Kabiesz

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.