Święci w pasiakach

Maciej Kalbarczyk

|

Gość Niedzielny 39/2016

publikacja 22.09.2016 00:00

Odebrano 
im godność, 
a później życie. 
Do końca 
nie wyrzekli się jednak swojej wiary. 
W niemieckim obozie koncentracyjnym w Konstantynowie Łódzkim więziono kilkuset księży. 
Po latach 
o ich pamięć zadbali kapłani z archidiecezji łódzkiej.

Obóz przesiedleńczy w Konstantynowie Łódzkim. Widok od strony dziedzińca. Obóz przesiedleńczy w Konstantynowie Łódzkim. Widok od strony dziedzińca.
Archiwum archidiecezji łódzkiej

Przebywaliśmy na piętrze jakiegoś budynku fabrycznego, śpiąc na podłodze, mając jeden snopek słomy na czterdziestu. Zaraz na początku jeden z esesmanów zabrał trzech księży, w tym mnie, i kazał nam szorować ustępy. Po trzech tygodniach nocą załadowano nas do bydlęcych wagonów i po kilkunastu godzinach podróży stanęliśmy na rampie Dachau” – pisał w swoich wspomnieniach jeden z aresztowanych w 1941 r. księży. Od tego momentu zaczęły się prawdziwe prześladowania duchownych. Na początku okupacji Niemcy co prawda zatrzymywali kapłanów, ale po krótkim czasie wypuszczali ich na wolność. Cały czas działały kościoły, w których nie tylko odprawiano Msze, ale także pomagano rannym i organizowano żywność. Dopiero później postanowiono ostatecznie rozprawić się ze wszystkimi księżmi – naziści zrobili to w bezkompromisowy sposób.

Przystanek 
do Dachau

– Niemcy zdawali sobie sprawę, że Kościół katolicki w Polsce pozostał jedyną ostoją tożsamości narodowej i kulturowej, więc postanowili go ostatecznie zniszczyć – mówi dr Anna Jagodzińska z warszawskiego IPN-u. Wyjaśnia, że świadków eksterminacji księży już nie ma. – Ostatnim był mój stryj, ks. Leon Stępniak, który zmarł w wieku 100 lat w Kościanie. Przez 5 lat był w Dachau. Przekazał mi całe swoje archiwum i zobowiązał do podtrzymywania pamięci – dodaje.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.