Puzzle w kształcie serca

Agata Puścikowska

|

Gość Niedzielny 39/2016

publikacja 22.09.2016 00:00

Kasia długo układała życiową układankę. Warto było…

Kasia marzyła o Zuzi już wiele lat temu. Myślała o adopcji dziecka, zanim się dowiedziała, że sama została adoptowana. Kasia marzyła o Zuzi już wiele lat temu. Myślała o adopcji dziecka, zanim się dowiedziała, że sama została adoptowana.
Jakub Szymczuk /foto gość

Czasem jest tak, że miłość się po prostu czuje. Istniejącą gdzieś obok lub w oddali, tęskni się do niej, choć najpierw nie wiadomo nawet, jak ma na imię, jaki ma kolor oczu i włosów. Miłość – Zuzia – ma ciemne oczy i włoski, jak jej mama, Kasia. A Kasia marzyła o Zuzi wiele, wiele lat temu. Marzyła o tej miłości i adopcji dziecka jeszcze wtedy, gdy sama nie wiedziała o tym, że… została adoptowana. Bo tak to jest z miłością: zawsze zaskakuje.

Adopcji skutki uboczne

– Kursy przygotowujące do adopcji dziecka są ogromnie ważne. Naprawdę dziwię się, że ludzie kręcą na nie nosem, podważają ich sens – mówi Kasia Moryc. Z wykształcenia pedagog, mama trzech jasnowłosych chłopców i ciemnowłosej Zuzi. Od 17 lat szczęśliwa żona Ryszarda. – W ośrodku adopcyjnym przed przyjęciem Zuzi dowiedzieliśmy się, jak funkcjonuje rodzina z adoptowanym dzieckiem. Ale przede wszystkim dotarło do nas z wielką mocą, że to nie my, lecz dziecko i jego dobro są najważniejsze. Ono nas uszczęśliwia, owszem. Ale my dajemy mu bezinteresowną miłość. Tworzymy rodzinę i nie oczekujemy niczego w zamian.

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.