Całowałem jej czoło

Barbara Gruszka-Zych

|

Gość Niedzielny 39/2016

publikacja 22.09.2016 00:00

– Przy łóżku mamusi w ostatnią noc jej życia dokonała się przysięga małżeńska moich rodziców – mówi Zosia, 
córka Anny Zabrzeskiej. – Ich miłość to dla mnie dowód 
na istnienie Pana Boga. Jej Stwórca jest silniejszy niż śmierć.

Zosia (od lewej), Tadeusz i Magda ani na chwilę nie odstępowali Anny w ostatnich tygodniach życia. Zosia (od lewej), Tadeusz i Magda ani na chwilę nie odstępowali Anny w ostatnich tygodniach życia.

Rozmawiamy dwa dni po pogrzebie Anny. Dzień wcześniej do jej męża Tadeusza zadzwoniła 93-letnia ciocia. – Twoja Hania już nic nie wie – powiedziała.
– Jak to? – zdziwił się. – Przecież została pochowana – stwierdziła. – Ale wciąż jest, tyle że po tamtej stronie – odparł. – E, to 
tylko jej dusza – usłyszał. – To właśnie dusza jest najważniejsza, ciociu – odpowiedział i zdał sobie sprawę, że to najistotniejsza rozmowa o tym, co się stało.

Próba

Mama Zosi zmarła tydzień temu. Córka czuwała przy niej przez ostatnie dni w szpitalu w Blachowni z tatą, starszą siostrą Magdą i jej mężem Michałem.
– Już przed północą mamusia straciła przytomność. – Zosia pamięta każdy szczegół tamtej nocy. – Tata klęczał przy łóżku, wpatrzony w nią jak chłopak w dziewczynę w pierwszych miesiącach zakochania. Zresztą patrzył tak na nią przez 41 lat ich wspólnego życia. Kiedy zapadła cisza po ostatnim oddechu odchodzącej, Zosia natychmiast usnęła. Nie tylko ze zmęczenia, ale z ufnością, że mama znalazła się w lepszych rękach:
– Ja, która szukam miłości i nieraz wątpiłam w jej istnienie, teraz jestem spokojna, że ona jest i pochodzi od Pana Boga.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.