Dziennikarz miłosierny?

ks. Dariusz Kowalczyk

|

Gość Niedzielny 39/2016

publikacja 22.09.2016 00:00

Jeśli dziennikarz coś pisze albo mówi w mediach, to mnie interesuje, żeby nie kłamał, nie manipulował, ale żeby mówił prawdę.

Dziennikarz miłosierny?

Rozumiem, że mamy Rok Miłosierdzia, a zatem wszystko, co się w tym roku dzieje, jest łączone z miłosierdziem. Także Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu, który w Polsce obchodzono w minioną niedzielę 18 września pod hasłem: „Komunikacja i miłosierdzie – owocne spotkanie”.

Nie  przeczę, że istnieje temat: Jak komunikować miłosierdzie i jak komunikować w sposób miłosierny? Niekiedy trzeba powiedzieć komuś przykrą dla niego prawdę. Można to zrobić w sposób poniżający, ale można też inaczej, miłosiernie, co nie znaczy, że nie zaboli... Jednak jeśli chodzi o media, od pracujących tam ludzi raczej nie oczekuję miłosierdzia. Nie oczekuję miłosierdzia od redaktorów TVN czy „Newsweeka”. Daj Bóg, niech je świadczą wobec najbliższych. Jeśli dziennikarz coś pisze albo mówi w mediach, to mnie interesuje, żeby nie kłamał, nie manipulował, ale żeby mówił prawdę. Pojawia się tu od razu Piłatowe pytanie: „Cóż to jest prawda?”.

W Ewangelii Jana Piłat nie czeka na odpowiedź. Wiemy jednak, że w innym miejscu Jezus wskazuje na siebie: „Ja jestem prawdą”. Ale nie chodzi mi o to, by wszyscy dziennikarze za fundament swej pracy przyjęli to właśnie zdanie. Chyba że są to dziennikarze mediów katolickich. Wystarczy mi prawda w sensie arystotelesowskim, czyli zgodność sądów z rzeczywistością. Nie jest to jednak takie proste, bo nasze postrzeganie rzeczywistości bywa różne, szczególnie jeśli dany fragment rzeczywistości jest dość złożony. Można się zatem pomylić, ale nigdy nie wolno świadomie kłamać lub wprowadzać w błąd. Nie należy np. mówić, że przekopało się ziemię metr w głąb, jak się nic nie przekopało.

Prawda w mediach to nie tylko zgodność słów z rzeczywistością. Bardzo ważny jest dobór informacji, ich proporcje i kontekst. Można wszak podawać mnóstwo informacji, które są zgodne z rzeczywistością, ale które w gruncie rzeczy są nieistotne, a inne – dużo ważniejsze – przemilczać lub zdawkowo odnotowywać. Można też dorabiać komuś gębę, niby nie kłamiąc. Podczas wakacyjnych spotkań niektórzy znajomi, ni z tego, ni z owego, nawiązywali do – karygodnego ich zdaniem – odznaczenia, jakie minister obrony przyznał swemu młodemu współpracownikowi. O dużo ważniejszych dla życia społecznego sprawach, jak aferze Amber Gold czy aferze reprywatyzacyjnej, jakoś nie wspominali. Jakieś media tak im sformatowały myślenie. Czy były to media niemiłosierne? Raczej załgane! •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.