Redaktor "Więzi" odcina się od akcji „Przekażmy sobie znak pokoju”

Wojciech Teister Wojciech Teister

publikacja 14.09.2016 14:50

Tomasz Kycia, jeden z redaktorów "Więzi" i berliński korespondent polskiej sekcji "Radia Watykańskiego", opublikował na stronie laboratorium.wiez.pl swój tekst, w którym zdecydowanie odcina się od akcji środowisk LGBT "Przekażmy sobie znak pokoju". W kampanię zaangażowały się niektóre środowiska katolickie (np. "Tygodnik Powszechny" i "Więź").

Redaktor "Więzi" odcina się od akcji „Przekażmy sobie znak pokoju” Henryk Przondziono /Foto Gość

Kycia uważa, że redakcja popełniła błąd wspierając tę kampanię społeczną. Swoje stanowisko argumentuje w 4 punktach.

Pierwszy argument: "Sumienie mi na to nie pozwala". - Żyjąc od 28 lat w Niemczech, ani razu jeszcze nie doświadczyłem, by kampania środowisk LGBT miała na celu autentyczne spotkanie i pojednanie - pisze dziennikarz. W jego ocenie, gdyby  wszystkie te akcje przeanalizować, to miały one na celu jednostronną zmianę myślenia i nauczania Kościoła w sprawie homoseksualizmu. Przez te 28 lat środowiska homoseksualne stopniowo, metodą kropli, która drąży skałę, doprowadziły do sytuacji, w której społeczeństwo niemieckie powszechnie akceptuje ich działania i żądania. Dialog z Kościołem był wykorzystywany przez organizacje LGBT instrumentalnie, a gdy akurat nie było takiej potrzeby te same organizacje ostro i agresywnie torpedowały ważne z perspektywy chrześcijan inicjatywy, jak choćby ochronę życia poczętego.

Drugi argument: Kampania "Przekażmy sobie znak pokoju" jest pełna sprzeczności od samego początku. Z jeden strony organizatorzy akcji (m. in. redaktor naczelny "Więzi" Zbigniew Nosowski) podkreślają, że "celem kampanii nie jest zgłaszanie postulatów dotyczących zmian politycznych, prawnych czy doktrynalnych". Z drugiej współorganizująca tę inicjatywę psycholożka Marta Abramowicz mówi w "Gazecie Wyborczej" wprost: „Kampania ma na celu zmianę od środka Kościoła rozumianego jako wspólnota wiernych. Liczymy na »rewolucję« wiernych”. Podobny do tego komunikat znajdujemy w materiałach wideo promujących akcję (np. wypowiedź innej organizatorki, Anny Strzałkowskiej: "Moja miłość do Marty nie może być grzeszna. Więc nie mogę się z tego spowiadać. Mam taką nadzieję, wierzę w to mocno, że Kościół już niedługo zmieni teologię związaną z interpretacją naszej obecności w Kościele"). Zdaniem Tomasza Kyci te nieścisłości i oczywiste sprzeczności przyczyniają się do rozmywania nauczania Kościoła ws. homoseksualizmu, które nakazuje szacunek do osoby o skłonnościach homoseksualnych, ale czyny homoseksualne nazywa grzechem.

Trzeci argument: Kampania jest finansowana ze środków Open Society Foundations - organizacji miliardera George'a Sorosa, która mocno finansuje liczne działania proaborcyjne. Z perspektywy katolickiej redakcji należy unikać nawet pozorów współpracy z tą instytucją - pisze dziennikarz.

Czwarty argument: Zły moment na taką kampanię. Kycia podkreśla, że w podzielonym obecnie polskim społeczeństwie taka akcja stanie się wyłącznie przedmiotem sporu i dodatkowo podzieli również środowisko kościelne.

Kampanię negatywnie ocenili polscy biskupi, wydano specjalny komunikat KEP w tej sprawie. Osobne oświadczenia opublikowali m. in. kard. Dziwisz i archidiecezja warszawska.