Boski pojedynek

Edward Kabiesz

|

Gość Niedzielny 38/2016

publikacja 15.09.2016 00:00

Film „Bóg nie umarł”, poruszający problem eliminowania wiary z przestrzeni publicznej, dołączymy do następnego numeru „Gościa Niedzielnego”.

Boski pojedynek

Pogłoski o śmierci Boga okazały się mocno przesadzone – mówi Willie Robertson w filmie „Bóg nie umarł”, jednym z najgłośniejszych i najbardziej kasowych amerykańskich hitów roku 2014. Jego bohaterem jest Josh, który właśnie rozpoczyna studia na uniwersytecie i od razu staje przed trudnym wyborem: czy zaprzeć się swoich chrześcijańskich korzeni i potwierdzić, że „Bóg umarł”, jak chce tego jego profesor filozofii, ateista?

Josh stara się wytłumaczyć profesorowi, że jako chrześcijanin nie może podpisać się pod taką deklaracją. Profesor każe mu zrezygnować lub pod koniec semestru na trzech kolejnych zajęciach dowieść, że Bóg nie umarł. Jest pewien, że student pierwszego roku nie poradzi sobie z takim wyzwaniem. Jednak Josh podejmuje walkę na argumenty. Nikt z bliskich go nie wspiera, ale ma jednego pewnego sojusznika. Kogo? Tego dowiemy się z filmu.

Fascynujący pojedynek na argumenty między studentem a profesorem to najważniejszy wątek filmu. Okazuje się, że akademicka dysputa wcale nie musi nużyć widza. To najciekawsze, niezwykle emocjonujące sceny, tym bardziej że w centrum debaty znalazł się problem istnienia Boga. Czy można, posługując się dowodami naukowymi, potwierdzić Jego istnienie lub mu zaprzeczyć? Kto i w jaki sposób odniesie w tym pojedynku zwycięstwo?

Ważną rolę w filmie pełnią wątki poboczne. Jednym z nich jest rzadko podejmowany i mało poprawny politycznie wątek tolerancji czy raczej nietolerancji w relacjach między wyznawcami chrześcijaństwa a muzułmanami. Rzadko, bo strach o oskarżenie o islamofobię robi swoje. Twórcy filmu podejmują ten wątek, nie obawiając się podobnych oskarżeń.

Film spotkał się z krytyką niektórych środowisk, które twierdziły, że w bezpardonowy sposób atakuje on ateistów. Jeden z krytyków porównał nawet sposób przedstawienia postaci profesora ateisty do tego, jak w niemieckich filmach z czasów nazizmu przedstawiano Żydów.

W filmie profesor rzeczywiście przedstawiony jest jako zadeklarowany, fanatyczny i jednocześnie agresywny ateista. Ale trudno dopatrzeć się w tym nienawiści. Jego antagonista nie osądza go ani nie obrzuca wyzwiskami. Podejmuje z nim dyskusję, w czasie której obaj mogą przedstawić swoje argumenty.

„Bóg nie umarł” jest jednym z tych filmów, który od początku do końca ogląda się na jednym oddechu. Z pewnością czas spędzony przed małym ekranem wraz z całą rodziną nie będzie czasem straconym. •

Dostępne jest 38% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.