Co Paulina Młynarska rozumie z Matki Teresy

Zarzucanie świętej, że delektowała się ludzkim cierpieniem albo że nie wiadomo, co robiła z pieniędzmi, jest dowodem, hm… niezrozumienia tematu.

W dniu kanonizacji Matki Teresy Paulina Młynarska, aktorka i dziennikarka, napisała na Facebooku: „Na konta Zgromadzenia Misjonarek Miłości spływały miliony dolarów od najmożniejszych darczyńców, jednak »święta« nie uważała za stosowne kupować za te pieniądze środków przeciwbólowych dla swoich cierpiących podopiecznych. Fascynowało ją cierpienie, które potrafiła gloryfikować ze swadą godną prawdziwej psychopatki”.

W podobnym duchu uczciła kanonizację Katarzyna Wężyk, dziennikarka „Magazynu Świątecznego” w GW. Z furią zarzuciła Matce Teresie pychę, obłudę i hipokryzję. „Jest obrzydliwym podwójnym standardem zachwycanie się, jak to ubodzy pięknie, w pokorze cierpią, ale jak mnie boli, to należy mi się natychmiastowa interwencja lekarza. Sama Matka Teresa leczyła się w amerykańskich klinikach” – pisała. I tak dalej.

Miałem szczęście być kiedyś na spotkaniu z Matką Teresą. Pamiętam do dziś słowa, od których zaczęła: „Największy głód, na jaki cierpią ludzie, to nie głód chleba – to głód miłości”. I ona ten głód zaspokajała w stopniu heroicznym. Gdyby to było coś zwykłego dla przeciętnych obserwatorów, ani nie dostałaby Nobla, ani Indie nie pożegnałyby ją państwowym pogrzebem. Nawet gdyby po prostu animowała dobroczynność i przewodziła wielkim dziełom charytatywnym, byłaby tylko jedną z wielu szlachetnych osób, które robią coś dobrego dla innych. Ale ona zaspokajała największy głód, używała najskuteczniejszych środków przeciwbólowych, dostępnych dla niej nawet wtedy, gdy nic nie miała. Była wśród najbardziej odtrąconych i dzieliła z nimi ich niedolę.

Gdyby nie było w tym czegoś absolutnie prawdziwego i niezwykłego, za tą pomarszczoną staruszką nie poszłyby tłumy młodych dziewczyn do życia bardzo surowego i wymagającego. Bo jeśli się już człowiek poświęca na całe życie, to nie dla czegoś banalnego i byle jakiego. A trzeba wiedzieć krytykom, że siostry ze zgromadzenia Matki Teresy prowadzą taki tryb życia, jakiego żadna feministyczna specjalistka od dobroczynności nie wytrzymałaby nawet jeden dzień. Te kobiety nawet w Polsce nie chcą mieć pralki automatycznej. Bo chcą czytelnie odpowiadać – jak ich założycielka – na wezwanie Jezusa: „Pragnę”. A że to słowo z krzyża padło w imieniu wszelkich biedaków, nędzarzy, wyrzutków, to one służą właśnie im. Dokładnie tak, do końca heroicznie i bez żadnych ulg, żyła przede wszystkim Matka Teresa.

Zarzucanie świętej, że delektowała się ludzkim cierpieniem albo że nie wiadomo, co robiła z pieniędzmi, jest dowodem, hm… niezrozumienia tematu.

Ale Matka Teresa z pewnością się nie obrazi. Nawet pomoże. Ona rozumie głód miłości.