Kazanie o piekle

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 35/2016

publikacja 25.08.2016 00:00

Thomas Merton, opisując w „Siedmiopiętrowej górze” swoją drogę do wiary, wspomina o kazaniu, które usłyszał w kościele w Nowym Jorku. Zrobiło ono na nim mocne wrażenie, skłoniło do skruchy. Było to kazanie o piekle.

Kazanie o piekle Naśladowca Hieronymusa Boscha „Chrystus zstępujący do piekieł”, olej na desce, ok. 1575, Indianapolis Museum of Art

Kiedy trafiłem na ten fragment, zacząłem się zastanawiać, kiedy ostatnio wygłosiłem kazanie na temat piekła. Czy w ogóle to zrobiłem? Czy sam kiedykolwiek słyszałem księdza poruszającego ten temat z ambony? W Roku Miłosierdzia pisanie o piekle może wydawać się nieporozumieniem. A jednak jest sporo racji w tym, aby właśnie w kontekście Bożego miłosierdzia przypomnieć prawdę, która jest częścią doktryny Kościoła katolickiego. O piekle mówi katechizm Kościoła i, co ważniejsze, ostrzega przed nim sam Chrystus w Ewangelii. W przypowieści o sądzie ostatecznym padają mocne słowa („I pójdą ci na mękę wieczną”) o tych, którzy nie czynili miłosierdzia („Byłem głodny, a nie daliście mi jeść”). Ks. Dariusz Kowalczyk SJ podkreśla, że piekło jest wręcz warunkiem miłości do Boga. W jakim sensie? Spróbujmy po kolei.

Mądrość 
księdza Moore’a

Ciekawy jestem, jak brzmiało kazanie, które tak poruszyło amerykańskiego konwertytę. Wygłosił je niejaki ks. Moore, wikariusz z kościoła Bożego Ciała w Nowym Jorku. Było to tuż przed wybuchem II wojny światowej. Merton kończył studia na Uniwersytecie Columbia i był w trakcie przygotowań do chrztu. Tak opisuje swoje odczucia: „Moją reakcją na kazanie o piekle było to, co pisarze życia wewnętrznego nazywają »skruchą«, ale nie była to gwałtowna, uczuciowa skrucha, płynąca z namiętności i miłości własnej. Było to raczej poczucie spokojnego żalu i cierpliwego zmartwienia na myśl o tych niezmierzonych i straszliwych cierpieniach, na które zasłużyłem i w które w moim obecnym stanie duszy mogłem aż nazbyt łatwo popaść. Ale jednocześnie wielkość tej kary dała mi szczególne i osobliwe zrozumienie wielkości tego zła, jakim jest grzech. Ostatecznym skutkiem tych rozważań stało się więc ogromne pogłębienie i obudzenie się mojej duszy, rzeczywisty rozwój duchowej głębi i postęp w wierze, w miłości i ufności Bogu. Od którego jedynie mogłem się spodziewać zbawienia od zła. Z tego powodu jeszcze goręcej pragnąłem chrztu”.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.