Zaniepokojeni Franciszkiem

ks. Dariusz Kowalczyk

|

GN 34/2016

publikacja 18.08.2016 00:00

Bóg chce zniszczyć grzech, ale w taki sposób, by uratować człowieka, który zgrzeszył.

Zaniepokojeni Franciszkiem

Zaniepokojony Marcin Wolski pyta: „Czy to znaczy, że święty i masowy morderca jednakowo zostaną zbawieni?”. „Czyli żaden grzech człowieka nie ma wpływu na to, że Bóg go kocha” – wtóruje mu Paweł Lisicki. Te wątpliwości wywołuje u redaktorów tygodnika „Do Rzeczy” nauczanie Franciszka, m.in. słowa, które papież wypowiedział w Krakowie: „Bóg nas miłuje takimi, jakimi jesteśmy, i żaden grzech, wada czy błąd nie sprawią, by zmienił swoje zdanie”.

Tego rodzaju wypowiedzi są oczywiście narażone na różne interpretacje, niekiedy sprzeczne z dwutysiącletnim przepowiadaniem Kościoła. Nie ma jednak powodu, aby sugerować, że Franciszek staje w opozycji do katolickiej doktryny, która – po pierwsze – nieprzerwanie naucza o możliwości wiecznego potępienia, a po drugie wskazuje na związek czynów w życiu doczesnym z losem człowieka po śmierci.

Papież nie mówi, że w gruncie rzeczy nasze czyny będą bez znaczenia i wszyscy zostaną zbawieni. Głosi natomiast, że Bóg kocha każdego człowieka, nawet największego zbrodniarza. Paweł Apostoł podkreśla, że „Bóg okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5,8). A zatem Bóg umiera z miłości do ludzi, którzy czynią zło. Nie oznacza to, że Bóg bagatelizuje grzech. Wręcz przeciwnie! Święty Bóg chce go zniszczyć, ale w taki sposób, by uratować człowieka, który zgrzeszył.

U św. Jana czytamy, że „Bóg jest miłością”. Znaczy to nie tylko, że Bóg kocha, ale że Jego odwieczną istotą jest miłość. A zatem wszystko, co Bóg czyni, jest wyrazem Jego miłości. Również to, co nazywamy „gniewem Bożym”. Co więcej, Bóg nie przestaje kochać tych, którzy w swej pysze powiedzieli Mu ostateczne i definitywne „nie”, wybierając to, co nazywamy piekłem.

Zauważmy jeszcze, że z faktu, że Bóg jest miłością i kocha wszystkich, nie wynika, że kocha wszystkich jednakowo. Zapewne inna jest miłość Boga do Maryi, Matki Jezusa, niż do zbrodniarza Stalina. Tak samo jak inna jest miłość matki do syna, z którego może być dumna, niż do syna alkoholika i kryminalisty. Kochająca matka widzi z całą ostrością zło, jakie popełnia jej syn, ale nie przestaje go kochać.

I jeszcze jedno. Szaleńcza miłość Boga nie umniejsza w niczym tego, że zło zostanie nazwane złem i zniszczone w apokaliptycznym „jeziorze siarki”. Miłosierdzie nie oznacza, że nikczemnik będzie się cieszył, że mu się udało…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.