publikacja 11.08.2016 00:00
O kubańskim pozorowaniu zmian, rodzinach bez ojców i głodzie wiary mówi ks. Witold Lesner.
Ks. Witold Lesner
od dwóch lat jest proboszczem parafii w Guisa w kubańskiej diecezji Bayamo
-Manzanillo. Wcześniej kierował zielonogórsko-
-gorzowską edycją
„Gościa Niedzielnego”.
archiwum ks. witolda lesnera
Szymon Babuchowski: Od pewnego czasu docierają do nas sygnały, że Kuba się zmienia. To prawda?
Ks. Witold Lesner: U nas mówi się, że są Hawana i Kuba. W Hawanie są turyści, którzy wymuszają na tym mieście zmianę charakteru. Ja mieszkam 800 km dalej, w miejscu pomijanym w przewodnikach, gdzie ostał się jedyny zakład przemysłowy – cukrownia. To teren rolniczy, w którym jedyną widoczną zmianą są strefy wi-fi, oczywiście płatne.
Ten internet jest jakoś cenzurowany?
Najpierw trzeba go kupić i to jest dla mieszkańców problem zaporowy. Informatyk w centrum kultury zarabia u nas 13 euro miesięcznie. A chłopak, który pójdzie z gitarą na ulice Hawany, uzbiera tyle w jedną noc.
Co można za to kupić?
13 litrów ropy. Albo – jak ktoś woli – 13 małych piw.
Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.