Papa

Barbara Gruszka-Zych

Papież Franciszek jest jak ojciec, którego często w naszych rodzinach brakuje. Jak małym dzieciom przypomina nam słowa - dziękuję, proszę, przepraszam, bez których runąłby świat.

Papa

Wieczorem, z okna przy ulicy Franciszkańskiej, mówi młodzieży o małżeństwie. To ich przyszłość, ale i teraźniejszość, przecież mają obok siebie rodziców - małżonków. I nagle słyszą, że świat się nie kończy, nawet kiedy w czasie ich kłótni, jak pewnie zdarzało im się to widzieć, latają i tłuką się talerze.

Najważniejsze, żeby małżonkowie, rodzice i dzieci, przyjaciele kończyli dzień, wybaczając sobie. To taki mały sakrament pojednania przypominający spowiedź. Św. przyznanie się do winy i wybaczenie jej drugiemu - największe mistrzostwo w pokonywaniu własnej dumy. Ale coś za coś, zysk z tego jest wielki. Jak podkreśla Franciszek - „Miłosierdzie jest młode”, a więc gwarantuje niestarzenie się.

Ojciec Święty zwraca uwagę na Boga przychodzącego w konkretach. W codziennych relacjach z rzeczywistymi drugimi.

Mówi o 27-letnim, nieżyjącym Maćku, chorych, cierpiących, słabych, niedocenianych, nieprzebojowych, wykluczonych, pogardzanych jako o sile Kościoła.

 Kiedyś Antoine de Saint-Exupéry w „Małym Księciu” pisał tak o relacjach, potrzebie pielęgnowania uczuć i troski o słabych. Mimo upływu lat, jego książka stoi do dziś na widocznym miejscu w niejednej bibliotece. Z tego, co mówi papa Francesco, też mogłaby powstać taka książka do przypominania o tym, co jest najważniejsze.