Kto kogo?

ks. Marek Gancarczyk

publikacja 28.07.2016 00:00

Kiedy piszę te słowa, dwa dni przed przylotem papieża Franciszka, nie wiem, jak przebiegnie krakowskie spotkanie z młodzieżą. Wiem natomiast, 
jak zakończył się diecezjalny, a właściwie parafialny etap Światowych Dni Młodzieży.

Kto kogo?

Napisałem „parafialny”, bo to właśnie do parafii trafili pielgrzymi. A tam działy się rzeczy znakomite. Przyjezdni ze wszystkich zakątków świata byli przyjmowani serdecznie i z wielką gościnnością. W „Gościu” piszemy tylko o jednej parafii, w której przebywali uczestnicy ŚDM – o Siemoni w diecezji sosnowieckiej, ale podobnych było tysiące (ss. 22–23). Czy to Europejczycy, czy Azjaci, mieszkańcy Bliskiego Wschodu czy Afrykanie, wszyscy spotkali się z jednakową życzliwością. Nieustannie powtarzana opinia o jakoby zaściankowym i ksenofobicznym polskim katolicyzmie, zamkniętym na obcych, nie znalazła potwierdzenia. Bo i znaleźć nie mogła. W polskich parafiach jest dużo zdrowej religijności, a z niej mogą się rodzić tylko dobre sprawy. Moja wiedza nie jest oczywiście pełna, ale dam głowę, że w zdecydowanej większości parafii wydarzyły się wielkie rzeczy. Bardzo spodobała mi się obserwacja Bogumiła Łozińskiego, wysnuta na podstawie doświadczenia z jego warszawskiej parafii. W internetowym komentarzu zwrócił uwagę, że piękną twarz naszego Kościoła pokazały panie pogardliwie nazywane „moherowymi babciami”. To właśnie wiele z nich gościło w swoich domach młodzież z całego świata. Bardzo udany tydzień w parafiach nie był oczywiście tylko naszą zasługą. Przyczynili się do tego również pielgrzymi. To spotkanie jednych z drugimi dało tak cudowny efekt. Słyszałem, jak niektórzy mówili, że miniony tydzień był najpiękniejszym w ich życiu.

Widząc te wszystkie zalety, których po spotkaniu z papieżem Franciszkiem będzie zapewne jeszcze więcej, daleki jednak jestem od euforii. Na ŚDM nie można patrzeć w oderwaniu od tego, co dzieje się w Turcji, Francji czy w Niemczech, gdzie w ciągu niespełna tygodnia – w co aż trudno uwierzyć – doszło do czterech brutalnych zamachów z użyciem karabinu, ale też siekiery i maczety. Od tego ostatniego narzędzia zginęła Polka. Włos się na głowie jeży na myśl, że ktoś w środku Europy, na początku XXI wieku, do pracy w barze przychodzi z maczetą. I jest w stanie jej użyć, by zabić człowieka. A prof. Zbigniew Stawrowski w wywiadzie dla „Gościa” powiedział, że „to, co się obecnie dzieje, wydaje się wstępną fazą tego, 
co dopiero nadchodzi. Szczyt jeszcze przed nami” (ss. 52–53).

Patrząc na młodych, którzy przyjechali na ŚDM, szczególnie tych z krajów europejskich, szastanawiam się, czy ich radosna wiara przetrwa próbę czasu? Czy to oni zmienią świat wokół siebie, czy raczej świat zmiażdży ich wiarę? A ich wiara jest potrzebna Europie jak powietrze. W rozmowie z austriacką katolicką agencją Kathpress polski dogmatyk z Innsbrucku ks. Józef Niewiadomski sformułował taką myśl: „Islamistów nie powstrzyma przed zamachami tradycyjna praca socjalna. To, czego ci ludzie potrzebują, to głęboko wierzących ludzi, którzy będą im towarzyszyli na drodze do innego obrazu Boga”. Dodam, że wywiad został przeprowadzony zaraz po zamachu z użyciem siekiery w niemieckim pociągu. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.