Cień Wołynia

Jacek Dziedzina

|

GN 30/2016

publikacja 21.07.2016 00:00

– Przebaczamy i prosimy o przebaczenie – mówią młodzi Ukraińcy w przesłaniu do Polaków. To nie próba relatywizacji historii. Na dłuższą metę to jedyna droga, by przełamać jej przekleństwo.

Wystawa „Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma”. Wystawa „Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma”.
ks. Jakub Łukowski /Foto Gość

Jak pogodzić uczciwą politykę historyczną dotyczącą ludobójstwa na Wołyniu z polityką wspierania Ukrainy? Państwo polskie nie od dziś ma z tym problem. Konieczność balansowania między wymogami pamięci i prawdy historycznej a wymogami bieżącej polityki sprawia, że niektóre ruchy wydają się chaotyczne. I podczas gdy dla jednych są niewystarczające, dla innych (Ukraińców) idą za daleko. Sytuacja wydaje się patowa. A przecież poza ciążącą nam historią nie istnieją żadne zasadnicze rozbieżności między Polską a Ukrainą. Przeciwnie, łączy nas wspólny sprzeciw wobec neoimperialnej polityki Moskwy.

Lekarstwo na rany

Jesteśmy zakładnikami historii. Niektórzy widzą w tym przejaw narodowej tendencji do rozdrapywania ran. Jakby nie rozumieli, że bez nazwania po imieniu upiorów przeszłości nie da się ich przegonić z teraźniejszości – nienazwane, schowane w szafie, będą co jakiś czas zatruwać relacje. Są jednak i tacy, którym nawet nazwanie przeszłości po imieniu nie wystarczy: chcieliby pamięć zamienić w nieustanną walkę. To już nawet nie rozdrapywanie ran, tylko ich stałe pielęgnowanie, niezgoda na to, żeby się zagoiły. Czy jest zatem jakiś złoty środek – między relatywizacją historii i brakiem rozliczenia zbrodni a podsycaniem nienawiści?

Niedawno internet obiegło nagranie młodych Ukraińców, którzy z okazji rocznicy rzezi wołyńskiej zwrócili się do nas z apelem. „Polacy, przyjaciele! W latach 40. XX wieku miała miejsce okropna tragedia pomiędzy naszymi narodami. Po obydwu stronach zginęły tysiące niewinnych osób” – mówią pojawiające się na nagraniu kolejne młode osoby. „Kiedyś wrogość pomiędzy naszymi narodami skończyła się dla Ukrainy i Polski stratą państwowości i niepodległości, tysiącami zgubionych żyć Ukraińców i Polaków. Nie pozwólmy nieodpowiedzialnym politykom powtórzyć ten scenariusz, jakiego oczekuje Rosja, zagrażająca inwazją Unii Europejskiej” – słyszymy dalej. I kończą apelem: „Nadszedł czas, by nasze narody powiedziały: »Przebaczamy i prosimy o przebaczenie«”.

Bez znaku równości

Niektórzy w Polsce uznali to za próbę rozmywania odpowiedzialności. Przecież nie można, mówią, stawiać znaku równości między zaplanowanym ludobójstwem dokonanym na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów a akcjami odwetowymi na Ukraińcach, które pochłonęły o wiele mniej ofiar. To prawda, nie można. Tyle że nie o taką próbę w tym apelu chodzi. Nawet jeśli po stronie ukraińskiej nie brak głosów, że zbrodnia na Wołyniu była tylko elementem wojny polsko-ukraińskiej. To prawda, że część elit zachodniej Ukrainy ma problem z przeszłością, czego dowodem jest kult Stepana Bandery, lidera ukraińskich nacjonalistów. Jednak apel młodych Ukraińców nie jest bynajmniej wsparciem dla takiej opcji. Przeciwnie, to propozycja, by przełamać przekleństwo historii. Rozumiem ten apel tak: Niech polscy i ukraińscy historycy wspólnie docierają do prawdy; natomiast my, zwykli obywatele, nie pozwólmy wykorzystać naszych ran do rozgrywania ich przez wrogie nam mocarstwo. Nie dlatego wrogie, że my je tak postrzegamy, ale dlatego, że to mocarstwo robi wszystko, by tak je postrzegać.

Myślenie do przodu

Apel młodych Ukraińców jest wyrazem tej samej dalekowzroczności, jaka cechowała słynny list biskupów polskich do niemieckich. Polscy hierarchowie też byli wówczas oskarżani, że relatywizują odpowiedzialność za zbrodnie: przecież winni byli Niemcy, więc czemu Polacy proszą o wybaczenie? W przypadku relacji z Ukraińcami kierunek jest odwrotny. Ale chodzi o tę samą intencję: przełamać przekleństwo historii. Historycy być może nigdy nie dojdą do wspólnej oceny tamtych zdarzeń. Politycy być może będą podejmować uchwały, które druga strona uzna za niesprawiedliwe. Dlatego jedynym sposobem na przełamanie tego pata jest wzajemne przebaczenie. Jeszcze nikt niczego mądrzejszego nie wymyślił.

Zbrodnia wołyńska – antypolska czystka etniczna o charakterze ludobójstwa przeprowadzona w latach 1943–1945 przez nacjonalistów ukraińskich z OUN-B (Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich – frakcja Stepana Bandery, stąd „banderowcy”) i jej zbrojnego ramienia UPA (Ukraińska Armia Powstańcza). Objęła zarówno Wołyń, jak i inne województwa II RP: lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie (Galicja Wschodnia) oraz część województw graniczących z Wołyniem: Lubelszczyznę (od zachodu) i Polesie (od północy). Źródła podają różną liczbę zamordowanych Polaków: mówi się o ponad 100 tys. ofiar, inni podają nawet 200 tys. zabitych. Apogeum ludobójstwa była „krwawa niedziela” 11 lipca 1943 r., gdy oddziały OUN-UPA napadły na setki miejscowości zamieszkiwanych przez Polaków – zginęło wtedy od 60 tys. do 130 tys. naszych rodaków, a także do 20 tys. Ukraińców, w tym również tych, którzy odmówili udziału w antypolskim ludobójstwie. W sumie w rzezi wzięło udział ok. 30–40 tys. Ukraińców (na ok. 5 mln społeczności ukraińskiej, zamieszkującej wówczas tereny dzisiejszej zachodniej Ukrainy).

Polskie akcje odwetowe – nie można ich nazwać zaplanowanym ludobójstwem, w którym chodzi (jak w rzezi wołyńskiej) o celowe wymazanie grupy etnicznej z dużego obszaru, tylko najwyżej aktami zemsty, stąd nie ma symetrii między nimi a rzezią wołyńską. To oczywiście nie zmienia faktu, że były to zbrodnie popełnione przez Polaków na Ukraińcach. Najbardziej krwawe rozprawy z Ukraińcami miały miejsce na Lubelszczyźnie w 1944 r. (zwłaszcza mord na ludności cywilnej w miejscowości Sahryń) i w dzisiejszym Rzeszowskiem na początku 1945 roku. Łącznie w akcjach odwetowych zginęło ok. 12–15 tys. osób.

Ukraińscy Sprawiedliwi (źródło: IPN) – jak wynika z różnych świadectw, zdarzało się, że Ukraińcy pomagali swoim polskim sąsiadom w chwili zagro­żenia ich życia. Pomoc ta przybierała następujące formy: ostrzeżenie przed napadem, wskazanie drogi uciecz­ki w trakcie napadu, ukrycie zagrożonych przed spodziewanym atakiem, wprowadzenie napastników w błąd, udzielenie pierwszej pomocy rannym, zaopatrywanie ocalałych w żywność lub odzież, objęcie opieką sierot lub dzieci zagubionych po napadzie, pomoc w pochówku zamordowanych, niewykonanie rozkazu zabicia członka własnej rodziny, odmowa udziału w napadzie, publiczny protest, darowanie życia ofiarom napadu, uwalnianie aresztowanych. Dzięki aktom solidarności i miłosierdzia ze strony Ukraiń­ców ocalały zarówno pojedyncze osoby, jak i całe wsie – łącznie kilka tysięcy osób. W różnym zakresie pomocy Polakom udzieliło ponad 1300 Ukraińców. Kilkuset z nich sprawcy rzezi ukarali śmiercią, gdyż wszelkie przejawy życzliwej postawy Ukraińców wobec Polaków stanowiły z punktu widzenia OUN--UPA akty kolaboracji z wrogiem

Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.