O jeden krok za daleko

Elżbieta Grodzka-Łopuszyńska


publikacja 25.07.2016 00:00

Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. 


O jeden krok za daleko

Matka synów Zebedeusza podeszła do Jezusa ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła.
On ją zapytał: „Czego pragniesz?”
Rzekła Mu: „Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie, jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie”.
Odpowiadając Jezus rzekł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?”
Odpowiedzieli Mu: „Możemy”.
On rzekł do nich: „Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował”.
Gdy dziesięciu pozostałych to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.

Mt 20,20-28

Postawa służby i cierpienie to dwie współrzędne, które wskazuje Chrystus tym, którzy zdecydują się za Nim pójść. W życiu każdego z nas proporcja tych elementów jest różna. Pierwsi apostołowie, a wśród nich Jakub i Jan, też stopniowo uczyli się przyjmować tę prawdę i według niej żyć. Oczekiwany Mesjasz przyniósł inne prawo, niż się spodziewano: miłosierdzie, pokora, prawda i przebaczenie – tego żaden z proroków nie zapowiedział. A jednak apostołowie uwierzyli i oddali za nie swoje życie. Do czego dążę, co jest moim celem w codziennym życiu, jaki wynik nazwę sukcesem? Warto zadawać sobie takie pytania. I jeszcze ukłon w stronę wszystkich mam. Która z nas nie chce dla swoich dzieci jak najlepiej, ale bywa, że przekraczamy tę cienką granicę i chcemy nasze pociechy wyręczyć, utorować im drogę, przygotować lepszy start… I wtedy, jak matka synów Zebedeuszowych, robimy krok za daleko, krok, który potrafi zaszkodzić zamiast pomóc. Na przykład wywołać oburzenie pozostałych.