publikacja 30.06.2016 00:00
Ksiądz Antoni Bartoszek mówi o rozumności i ładzie w miłowaniu, czyli o ordo caritatis.
Ks. Antoni Bartoszek - (ur. 1968 r.) doktor habilitowany, specjalizuje się w teologii moralnej, dziekan Wydziału Teologii Uniwersytetu Śląskiego, kapelan w Ośrodku dla Niepełnosprawnych w Rudzie Śląskiej. roman koszowski /foto gość
Ks. Tomasz Jaklewicz: Miłość kojarzy się z porywem serca, a Ty uczysz o ordo caritatis, czyli o „porządku miłości”. Po co porządek w miłości?
Ks. Antoni Bartoszek: Bo mamy kochać wszystkich, ale nie da się wszystkich kochać tak samo i nie wszystkim powinno się wyrażać miłość w ten sam sposób. Nie wszystkim potrafimy pomóc, dlatego potrzebny jest pewien porządek, który wskazuje kryteria, jak dobrze pomagać.
Skoro mamy kochać wszystkich ludzi, to chyba powinniśmy pomagać każdemu bez wyjątku?
W praktyce to jest niemożliwe. Nawet Pan Jezus nie uzdrowił wszystkich chorych.
Czy jest możliwe ustalenie jakiejś „kolejności” pomagania?
Tak. Najpierw jest troska o swój dom, potem o rodzinę, sąsiedztwo, miasto, ojczyznę. Taka kolejność narzuca się sama. Najbardziej kochamy tych, którzy są nam najbliżsi, z którymi łączą nas różne więzy. Poświęcamy im najwięcej czasu. Nie jesteś w stanie dać tyle samo czasu innym, ile dajesz własnej rodzinie. Św. Paweł pisze: „A jeśli kto nie dba o swoich, a zwłaszcza o domowników, wyparł się wiary i gorszy jest od niewierzącego” (1 Tm 5,8). Ranga miłości wobec „swoich” jest tu podkreślona.
Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.