Papież Franciszek pielgrzymował do małego narodu od pokoleń żyjącego w miejscu, gdzie za wierność Chrystusowi trzeba było płacić krwią. Przyniósł im wezwanie do jedności oraz słowa wsparcia.
Papież Franciszek i katolikos Karekin II przekazują sobie znak pokoju podczas Eucharystii w Giumri.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ
Trzy dni spędzone przez papieża w Erywaniu, Giumri, Eczmiadzynie oraz Chor Virap wypełniało przesłanie o roli pamięci, potrzebie budowania porządku społecznego opartego na miłosierdziu oraz jedności między Kościołem katolickim a Apostolskim Kościołem Ormiańskim. Papież przyjechał do najstarszego kraju chrześcijańskiego na świecie, aby go wspierać i modlić się razem z nim. Przebywał w rejonie targanym konfliktami religijnymi i etnicznymi, gdzie krzyżują się interesy Rosji, Turcji, Stanów Zjednoczonych oraz Iranu. Ta pielgrzymka była zarazem pierwszym etapem misji, której kontynuacją będzie podróż Franciszka do Gruzji i Azerbejdżanu, zaplanowana na przełomie września i października.
Święto małej trzody
– Dzięki papieżowi byliśmy dzisiaj w centrum świata – usłyszałem od katolików w Giumri. W tym miejscu rzeczywiście można było poczuć, że wizyta papieża w Armenii jest także pielgrzymką. Ulicami miasta, gdzie ciągle widać zniszczenia po trzęsieniu ziemi, ciągnęły w stronę placu Wartananc liczne grupy. Tuż przed przybyciem Franciszka plac był szczelnie wypełniony przez kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów. Ormiańscy katolicy żyją rozproszeni w różnych częściach Armenii oraz poza jej granicami i dotąd nie mieli oni okazji spotkać się w tak wielkiej masie.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.