Duch Wembley

Leszek Śliwa

I znowu mamy „zwycięski remis”. Jak 43 lata temu. Czy to zapowiedź fali zwycięstw?

Duch Wembley

Starsi czytelnicy na pewno pamiętają „złotą” epokę naszej piłki nożnej, kiedy zdobywaliśmy trzecie miejsce w Mistrzostwach Świata w 1974 i 1982 roku. Warto przypomnieć, że zanim nastały czasy drużyny Kazimierza Górskiego Polacy kopali piłkę – delikatnie mówiąc – nienadzwyczajnie, zawsze odpadając w eliminacjach wielkich imprez. Przełomowe były eliminacje do tamtych mistrzostw, a zwłaszcza ostatni mecz z Anglią, rozgrywany w 1973 roku na słynnym stadionie Wembley. Anglicy musieli wygrać, nam wystarczał remis. Skończyło się 1:1 i choć mecz przypominał obronę Częstochowy, w Polsce zapanowała euforia. Wszyscy mówili o „zwycięskim remisie”. A potem przyszła seria wspaniałych zwycięstw. Wielkość polskiej piłki trwała mniej więcej dekadę, a potem wróciliśmy do naszej zwykłej szarzyzny.

Teraz gramy w piłkę najlepiej od tamtych czasów. Mistrzowie świata mieli w meczu z nami co prawda przewagę, ale ten remis został osiągnięty w znacznie lepszym stylu niż „zwycięski remis” na Wembley. To napawa optymizmem. Żeby osiągnąć w piłce sukces nie wystarczy mieć dobrych piłkarzy. Trzeba jeszcze mieć świadomość własnej wartości i wierzyć w to, że z najlepszymi można grać jak równy z równym. Drużyna, która wychodzi na boisko z założeniem, że może przegrać, byle tylko się nie skompromitować, przegra na pewno. Wydaje się, że czasy kiedy Polacy wychodzili z takim założeniem na boisko, póki co minęły. Możemy więc pozwolić sobie na odrobinę optymizmu. Pamiętajmy jednak, że poziom poszczególnych reprezentacji jest dziś bardzo wyrównany i nikt nie odnosi łatwych zwycięstw. To, że zremisowaliśmy z Niemcami nie oznacza, że możemy lekceważyć kolejnych rywali.