Starość bożka

Franciszek Kucharczak

|

GN 25/2016

publikacja 16.06.2016 00:00

Kto walczy nowoczesnością, ten przegra z czasem.

Starość bożka

Co prawda wszyscy jesteśmy w tym samym wieku – dwudziestym pierwszym – ale jednak nie wszyscy w tym wieku się urodzili. Niektórzy nawet zdecydowanie nie w tym wieku. Widać to wyraźnie, gdy się patrzy na zdjęcia i filmy z imprez KOD – zdecydowana większość uczestników pamięta Władysława Gomułkę, a już na pewno Edwarda Gierka. Nie żeby mi to przeszkadzało, sam pamiętam tych panów, ale zgromadzenia z nadreprezentacją osób w starszym wieku były do niedawna w mediach „głównego nurtu” traktowane z kiepsko skrywanym lekceważeniem. „Rodzina Radia Maryja” – drwili sobie spece od promocji lewicowej formy postępu na widok tłumów ludzi wyraźnie starszych od nich. Bo tacy ludzie to nie ich „target”. To klienci reumatologów, geriatrów i grabarzy – nie warto na nich tracić czasu. Niech sobie krzyczą, choćby ich było mrowie, niech śpiewają te swoje obciachowe pieśni patriotyczne, niech się modlą – i co to kogo obchodzi. Wymrą. Oni natomiast, ci lewicowo wrażliwi, oczywiście nie wymrą. Oni przecież w propagandowym przekazie zawsze byli młodzi, piękni i rzutcy. To inni zawsze byli zgredami – oni nie. I zapatrzeni w takich odwiecznych „działaczy młodzieżowych” jak Kuba Wojewódzki nie zauważyli nawet, że i on, choć pudrowany, ma już zmarszczki. I nie pomyśleli, że Piotruś Pan po pięćdziesiątce przestaje być wiarygodny tak dla młodych, jak dla starych.

Symbolicznie w tym kontekście wygląda fryzura pełniącego obowiązki założyciela KOD Mateusza Kijowskiego – kucyk niby młodzieżowy, ale spięty z siwych włosów. Tak właśnie postarzał się establishment złożony z niedawnych władców Polski: nieświadomie. Ci ludzie, którzy w czeluściach „Gazety Wyborczej” stworzyli ten „spontaniczny ruch społeczny”, nie przyjęli do wiadomości, że sami mają już tyle lat, ile wykpiwane przez nich jeszcze nie tak dawno „moherowe berety”. I wciąż wydaje im się, że jest tak, jak było: tylko gwizdną, a naród przykica we wskazane miejsce, oklaskując bądź wyśmiewając, kogo wskażą. Otóż nie przykica. Za nimi pójdą już tylko ci, którzy zawsze chodzili – ale oni już nie są tak liczni i nie są młodzi. KOD to ostatni zryw pokolenia wielbicieli zawodowych „autorytetów”. Młodzi już tego nie kupią. Oni niekoniecznie mają lepszych idoli – ale to są już inni idole.

– Tak przemija chwała tego świata – chciałoby się rzec. Ci, którzy mieli ambicje rządzić duszami, inżynierowie społeczni i sędziowie moralności wywiedzionej z laickich ideologii, odchodzą sfrustrowani i zawiedzeni.

Zawsze tak jest, gdy ktoś pokłada całą nadzieję w czymkolwiek, co nie jest Bogiem. Bo wtedy to zawsze jest bożek. Również wtedy, gdy on się nazywa demokracja. A może szczególnie wtedy.

* * *

Laur za świadomość

Chłopak wygrał w biegu dla kobiet na 100 metrów w Anchorage na Alasce. Konkurujące z nim dziewczyny nie miały szans, więc one i ich rodzice wszczęli awanturę, no bo jak to może być, żeby mężczyźni występowali w tych samych zawodach z kobietami. Ano, tak to może być, że ten chłopak, Nattaphon Wangyot, jest „transgenderowy” i uważa się za dziewczynę „Kathleen Ice”. Takie są efekty walki ze „stereotypizacją płci” w USA. Jeśli się to kobietom nie podoba, niech się określą jako mężczyźni i gotowe. Teraz to idzie łatwo, żadnych tam hormonalnych terapii, żadnych interwencji chirurgicznych. Zmieniasz sobie „świadomość płciową” i jesteś kim chcesz. Czyli, najwyraźniej, bogiem.

Wracać do nędzy!

Spośród osobliwości minionego tygodnia wybija się tekst Anny Dobiegały w „Gazecie Wyborczej”. Jest tam mowa o rzekomo fatalnych skutkach programu 500+. Jednym z nich jest „wycofanie się kobiet z rynku pracy”. Autorka już w tytule ubolewała: „W ubiegłym roku ludzie sami przychodzili do pracy, a teraz...”. No, teraz nie przychodzą. Nie ma chętnych do roboty przy truskawkach ani w sklepach. Rozmówca autorki, szef jakiegoś związku pracodawców, ubolewa: „Kobiety nie będą pracowały za 1,5 tys. zł, skoro tyle samo dostają na trójkę dzieci z rządowego programu, a mogą siedzieć w domu i nic nie robić”. No zgroza. Kobiety „nic nie robią” przy wychowaniu dzieci, a miały harować za grosze, byle tylko „opanować rynek pracy”. Oj, Polacy, coście narobili. To przez was nie opłaca się ludziom nędza.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.