Cisza w Kościele

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 24/2016

publikacja 09.06.2016 00:00

Współczesny człowiek boi się ciszy, bo ona każe zobaczyć siebie w prawdzie i demaskuje naszą wewnętrzną pustkę.

Cisza w Kościele

Znajoma pożaliła mi się, że jest za mało ciszy w polskich kościołach podczas Mszy Świętej. I nawet nie chodzi o to, że niektórzy organiści grają po prostu źle, co dla wrażliwych na muzykę jest dodatkową torturą, ale że jest za dużo organów. Tak jakby cisza była czymś krępującym i koniecznie trzeba ją wypełnić dźwiękiem. We Wprowadzeniu do Mszału rzymskiego nie brakuje odniesień do milczenia. Czytamy w nim m.in.: „Należy zachować w odpowiednim czasie pełne czci milczenie. (...) W akcie pokuty i po wezwaniu do modlitwy wierni skupiają się w sobie; po czytaniu lub homilii krótko rozważają to, co usłyszeli; po Komunii świętej zaś wychwalają Boga w sercu i modlą się do Niego. (...) Liturgię słowa należy sprawować tak, aby sprzyjała medytacji”.

Może to jest trochę tak, że współczesny człowiek boi się ciszy, bo ona w jakiś sposób każe zobaczyć siebie w prawdzie. Niekiedy cisza po prostu demaskuje naszą wewnętrzną pustkę. W każdym razie w ciszy możemy spotkać Boga, niekiedy w sposób głębszy niż w pięknej nawet muzyce. Pewien ksiądz, rodowity moskwianin, opowiadał mi o swoim nawróceniu w wieku kilkunastu lat. Nie był wychowywany religijnie, ale rodzice dbali o jego rozwój kulturalny. Pewnego razu podczas rodzinnych wakacji pojechali na Litwę. Weszli do jakiegoś katolickiego kościoła. Na młodym chłopaku, który do tej pory znał jedynie gwar prawosławnych cerkwi, ogromne wrażenie zrobiła cisza, jak panowała w kościele, wcale nie dlatego, że był pusty. Przeżył coś w rodzaju mistycznego spotkania z Bogiem. Kiedy wrócił do Moskwy, odnalazł jedyny tam wówczas katolicki kościół św. Ludwika, który – notabene – znajdował się w pobliżu siedziby KGB. Poprosił księdza, by przygotował go do stania się katolikiem. Po latach wstąpił do seminarium i został katolickim kapłanem. A zaczęło się od ciszy

W rzymskich kościołach organy nie grają tak często jak w Polsce, ale za to Włosi w kościołach gadają, szczególnie przed Mszą św. i po niej, ale zdarza się, że także w trakcie. No cóż! Taki klimat. Przypomina mi się film „Wielka cisza”, który pokazuje codzienne życie i samotną kontemplację kartuzów w La Grande Chartreuse (Wielka Kartuzja). Trzy godziny ciszy. A jednak film przyciągnął stosunkowo wielu widzów na całym świecie. Może to znak, że naprawdę warto wziąć na poważnie zaproszenie do momentów ciszy podczas Mszy Świętej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.