Czy jest co świętować?

Andrzej Grajewski

|

GN 24/2016

publikacja 09.06.2016 00:00

Czy jest sens podnosić do rangi święta narodowego wydarzenie, które przypomina o zmarnowanych szansach, a współczesnych Polaków bardziej dzieli aniżeli łączy?

Demonstracja  KOD w Warszawie  w rocznicę wyborów  4 czerwca 1989 r. Demonstracja KOD w Warszawie w rocznicę wyborów 4 czerwca 1989 r.
Rafał Guz /epa/pap

Dawno tak nie manipulowano faktami historycznymi. Rocznicę wyborów parlamentarnych 4 czerwca 1989 r. w czasie marszów KOD oraz w cyklu publikacji „Gazety Wyborczej” przedstawiano jako jądro naszej wolności i punkt zwrotny w naszej historii. Także jako uniwersalną metodę rozwiązywania konfliktów społecznych oraz wzór stale godny do naśladowania. Na użytek tych obchodów skonstruowano sztuczny przekaz o tym, co rzekomo miało się wydarzyć w czerwcu 1989 roku. „Gazeta Wyborcza” wystąpiła nawet z inicjatywą ustanowienia 4 czerwca świętem państwowym. Wszystko odbywa się nie w atmosferze dyskusji, ale intelektualnego szantażu. Tylko wtedy, jeśli uznamy opatrznościową rolę 4 czerwca w naszej historii, możemy się czuć demokratami i miłośnikami wolności. Tylko że taki opis historii jest stronniczy i wybiórczy. To bardziej propagandowa agitka aniżeli poważna refleksja nad tym, co wówczas się wydarzyło i wszystkimi tego konsekwencjami.

Wtedy nie świętowano

Nie deprecjonuję znaczenia daty 4 czerwca 1989 roku. Częściowo wolne wybory w skali bloku komunistycznego były ewenementem i stanowiły ważny moment w delegitymizacji władzy komunistów. Poszerzały przestrzeń wolności i umożliwiły późniejsze zmiany.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.