Apetyt na władzę

Jacek Dziedzina

|

GN 23/2016

publikacja 02.06.2016 00:00

Komisja Europejska, wszczynając postępowanie w sprawie „praworządności” w naszym kraju, sama wychyliła się ponad unijne prawo. Teraz Bruksela próbuje wyjść z twarzą ze sporu z Warszawą. Niech próbuje. Stawką jest przyszłość UE.

Dyplomatyczna grzeczność czy zmiana w podejściu Komisji do suwerennego państwa? Frans Timmermans miałby się z czego tłumaczyć przed Polską. Do tej pory oczekiwał tego od Warszawy. Dyplomatyczna grzeczność czy zmiana w podejściu Komisji do suwerennego państwa? Frans Timmermans miałby się z czego tłumaczyć przed Polską. Do tej pory oczekiwał tego od Warszawy.
Aleksandra Szmigiel-Wiśniewska/REPORTER/east news

Dobrze, że Frans Timmermans przyjechał w zeszłym tygodniu do Warszawy. I sama jego wizyta, i słowa po spotkaniu z polską premier wróżą wycofanie się Komisji z politycznej gierki, w którą dała się wciągnąć. Przyznanie, że spór o Trybunał to sprawa, którą mają rozwiązać sami Polacy, jest – miejmy nadzieję – próbą naprawy nadszarpniętego wizerunku Komisji.

Ponad prawem

I tak już kiepski wizerunek Komisja pogorszyła dodatkowo nie tylko z powodu kompromitacji, jaką było mówienie jednym głosem z częścią polskiej opozycji. Bruksela, wszczynając postępowanie w sprawie „praworządności” w naszym kraju, sama wychyliła się ponad unijne prawo. Wynika to z niepohamowanej chęci komisarzy do odgrywania decydującej roli w Unii Europejskiej. Tymczasem według art. 7 Traktatu o UE w przypadku „systemowego zagrożenia” dla praworządności może zostać uruchomione postępowanie wobec danego kraju, a w ostateczności mogą zostać nałożone sankcje, łącznie z odebraniem prawa głosu – ale tylko za zgodą Rady Europejskiej, to znaczy przywódców państw członkowskich. Nie ma mowy o Komisji, która może co najwyżej wyjść z taką inicjatywą, ale sama nie może prowadzić żadnych postępowań.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.