Kiedy po badaniach prenatalnych lekarze doradzali im aborcję, ich świat się zawalił. Nie ulegli jednak naciskom i postanowili, że ich dziecko się urodzi. To doświadczenie dwóch rodzin z tego samego kręgu Domowego Kościoła. Każda z tych historii ma piękny finał – dzięki modlitewnemu szturmowi.
Aleksandra i Wojciech Ślusarczykowie z Frankiem (7 lat) i Jankiem (7 miesięcy).
Henryk Przondziono /Foto Gość
Dwie różne rodziny, a historie bardzo podobne. Aż trudno uwierzyć, że zdarzyły się małżeństwom z tego samego, liczącego zaledwie pięć rodzin, kręgu Domowego Kościoła. Obie pary stoczyły walkę, w której stawką było życie dziecka. I w obu przypadkach to lekarze popychali rodziców w stronę przerwania tego życia. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Dzieci urodziły się zupełnie zdrowe.
Sami z wynikami
Wiadomość o tym, że ich dziecko może urodzić się chore, zaskoczyła Olę i Wojtka Ślusarczyków w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Byli właśnie na fali wznoszącej, po nawróceniu i wejściu do wspólnoty. – Wydawało mi się, że jestem blisko Pana Boga – wspomina Ola. – Ukończyłam Kurs Alfa, jeździłam na modlitwy uwielbienia. Nie sądziłam, że wkrótce przyjdzie na mnie taka próba.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.