Zwycięska Niewiasta

Ludwika Kopytowska /fatima.pl

publikacja 13.05.2016 10:50

"Skąd jesteś, Pani?" "Jestem z nieba" powiedziała Maryja trojgu pastuszkom, 99 lat temu w Fatimie.

Zwycięska Niewiasta Figurka Maryi na placu fatimskim podczas procesji wiernych. PAULO CUNHA /PAP/EPA

13 maja 1917 roku Maryja po raz pierwszy ukazała się trojgu pastuszkom w Portugalii, w małej wiosce w Cova da Ira. Łucja, Franciszek i Hiacynta jak co dzień szli polną ścieżką w dół zbocza, aby wypasać swoje owce. Pobożne dzieci zawsze w południe odmawiały Anioł Pański, ale że nie umiały jeszcze dobrze modlitw, powtarzały tylko "Ave Maria, Santa Maria" trzy razy. To wystarczyło. Matka Boża z wielką misją przybyła do nich cicho, jak lekki powiew wiatru i "wylądowała" na niskim drzewku. - Skąd jesteś Pani? - zapytały dzieci, widząc tak niezwykłego gościa. - Jestem z nieba - powiedziała Maryja.

Najświętsza Panienka nie przedstawiła się od razu, zamiast tego poprosiła dzieci, aby przychodziły tu każdego 13-go dnia miesiąca, aż do października i modliły się na różańcu do Matki Bożej Różańcowej. Wówczas, ostatniego dnia powie im, kim jest i sprawi wielki cud. Zabawne, że Maryja w swojej ogromnej pokorze, i z Bożego nakazu, nie wyjawiła swego imienia, ale mimo wszystko prosiła, aby dzieci modliły się do Niej. "Serce Maryi, otchłani pokory, módl się za nami" jak jest napisane w litanii do Niepokalanego Serca Maryi przez kardynała Johna Henrego Newmana. Tak, Jej pokora jest niezmierzona. Bardziej pokorny jest tylko Bóg, który uniżył się do postaci chleba.

Maryja zapytała dzieci, czy nie zechciałyby znosić cierpień za nawrócenie biednych grzeszników, których niezliczone rzesze trafiają do piekła, bo nikt się za nich nie modli. Nie powiedziała: macie się modlić! Inaczej czeka was piekło! Ale delikatnie poprosiła, czy nie miałyby nic przeciwko. Maryja nigdy się nam nie narzuca, Bóg nigdy się nie narzuca. Jego głos jest bardzo cichy, a gdy wyraźnie powiemy Mu "nie", umilknie, ale, całe szczęście, nie na zawsze, gdyż On do końca o nas walczy. Dzieci ochoczo się na to zgodziły i podtrzymywane potężną łaską Pani z Nieba, umartwiały się, jak umiały, a to poszcząc, a to obwiązując się w pasie sznurem. Znosiły cierpliwie urągania i złośliwe komentarze sąsiadów, którzy naśmiewali się z "nawiedzonych" dzieci. Były nawet gotowe ponieść śmierć, kiedy z powodu zamieszania wznieconego przez zagorzałych przeciwników objawień, trafiły do więzienia. Mali bohaterowie zostali nastraszeni przez komisarza, że czeka ich straszliwa śmierć w potwornych mękach i po kolei zabierał każde z nich do ciemnego pokoju. W końcu została tylko Łucja, najstarsza, nieświadoma tego, że jej przyjaciele czekają za ścianą, bo komisarz przekonał ją, że przez nią Franciszek i Hiacynta nie żyją. Ale ona mimo ciężaru tej "zbrodni" nie wyjawiła tajemnicy, którą Matka Boża jej przekazała. Zrezygnowany komisarz puścił dzieci do domu. Nastraszenie nie udało się, a i on sam zdziwił się nad odwagą dzieci. Tak, taką odwagę mogą mieć tylko ci, co widzieli niebo. Po tym, nic już nie jest takie same. Ani zbyt przerażające. Nawet śmierć.

Sławne tajemnice fatimskie, a zwłaszcza trzecia, którą ujawniono w 2000 roku, nie jest w zasadzie niczym nowym jeśli chodzi o nauczanie Kościoła. Pierwsza tajemnica, którą Matka Boża przekazała dzieciom, była wizją piekła. Dzieci, wsparte łaską, bo ludzkie serce nie potrafiłoby tego znieść, zobaczyły diabły pod postaciami zwierząt dręczących w nieskończoność rzesze ludzkich dusz. Krzyki, wrzaski, nienawiść i brak nadziei. Dzieci były tym wszystkim przerażone, a Maryja powiedziała smutno: "Módlcie się za biednych grzeszników. Ustanówcie nabożeństwo do mojego Niepokalanego Serca. Dzięki temu wiele dusz zostanie uratowanych."

Kolejna tajemnica zawierała wizję anioła z mieczem ognistym nawołującym do pokuty. Widok straszny, zwłaszcza, że płomienie już-już chciały dotknąć ziemi, aby cała spłonęła. Maryja jednak wyciągnęła tylko rękę i płomienie cofnęły się. Ona jest Tą, która cały czas wstawia się za nami do Miłosiernego Ojca.

Ostatnia wizja, najbardziej pobudzająca wyobraźnię i komentarze, to wizja Ojca Świętego, przechodzącego przez zrujnowane miasto. Umęczony i dręczony wspina się na wzgórze, na którym widnieje krzyż Chrystusa, a wraz z nim księża, zakonnicy, zakonnice i osoby świeckie, zabijani strzałami z karabinów. Na koniec umiera sam papież, zastrzelony tuż pod krzyżem. Dwaj aniołowie z kryształowymi konewkami zbierają potem krew męczenników i polewają nich pozostałą ludzkość, która nawraca się do Boga. Krew męczenników zasiewem wiary. Tak, ta wizja jest przerażająca, ale i budzi nadzieję.

Wielu dopatruje się w tej wizji, i być może słusznie, tego, co przeżył Jan Paweł II 35 lat temu na placu świętego Piotra. Został postrzelony, tak jak wizja pokazywała, ale nie zginął. Żył, bo Maryja miała inne plany wobec niego. Przedtem zawierzył całkowicie swoje życie Maryi, i Ona, jako Najlepsza Matka, ocaliła go. A potem zawierzył cały świat Jej Niepokalanemu Sercu. I świat cały i Rosję całą.

"Na koniec zwycięży moje Niepokalane Serce" powiedziała Maryja dzieciom. "Rosja się nawróci, a cały świat zazna na jakiś czas pokoju". Na jakiś czas - a więc, wszystko zależy od nas. Jeśli się nawrócimy, pokój będzie trwały. Jeśli się nie nawrócimy, być może spotka nas coś gorszego od obu wielkich wojen razem wziętych? Tego nie wiemy. Wiemy, jednak, jak uratować świat przed zagładą. Maryja pokazała nam drogę - pokuta, modlitwa różańcowa i nabożeństwo pięciu pierwszych sobót, ku czci Jej Niepokalanego Serca.

Może wydawać się dziwnym, jak serce Maryi może ocalić przed wojną, zagładą, czymś tak potwornym i przerażającym. Właśnie okazuje się, że ta "banalna", prosta droga, jest drogą najskuteczniejszą. Nie siła, nie zbrojenie się, nie sojusze międzynarodowe, ale przytulenie się do Serca Matki. Ona niczego nie pragnie dla siebie, a wszystkiego pragnie dla Bożej chwały. Nawet nabożeństwo, które jest do Niej, jest tak naprawdę na chwałę Jezusa, bo to Jego przyjmujemy w komunii świętej wynagradzającej w pierwsze soboty.

Ktoś stwierdził, że obecnie wzrasta na świecie pobożność maryjna i być może jest to znakiem końca czasów, ale nie ma się czego bać. Przecież jak podaje orędzie fatimskie, na końcu zwycięży Niepokalane Serce Maryi. Przed końcem świata nie obronią nas zatem ani schrony przeciwatomowe, ani woda jodowana ani stosunki dyplomatyczne, ale różaniec i Matka Boska.

Jest jeszcze obietnica, którą Maryja zapowiedziała tym, którzy będą czcili Jej Niepokalane Serce przez pięć pierwszych sobót miesiąca: "Tym, którzy je przyjmą [to nabożeństwo], obiecuję zbawienie. Dusze te będą tak drogie Bogu, jak kwiaty, którymi ozdabiam Jego tron."

Najbliższa sobota miesiąca będzie 4 czerwca, ale ja już teraz, trzynastego dnia, na uczczenie Matki Bożej Różańcowej, zachęcam do modlitwy różańcowej ku chwale Najświętszej Panienki. I ku nawróceniu wszystkich tych, którzy jeszcze nie poznali Jej miłości.