Droga Ducha

Franciszek Kucharczak

|

GN 20/2016

publikacja 12.05.2016 00:00

Duch Święty jest jeden i nie jest Nim żaden człowiek.

Droga Ducha

Jechałem kiedyś do domu przez miejscowość, w której kończył się właśnie koncert „Ich Troje”. A że wtedy zespół ten był w Polsce lubiany jak dziś KOD w TVN i w Brukseli, zrobiło się tam tłoczno. Stojący na rondzie policjant wskazał mi drogę okrężną. Zjechałem więc, ale świadom, że to droga o jakichś osiem kilometrów dłuższa, zawróciłem i wpakowałem się w korek. Po chwili wiedziałem już, że popełniłem błąd – ale nie dało się wycofać. To był największy korek, jaki widziałem w życiu. W ciągu godziny posunąłem się o jakieś 100 m (słownie: sto metrów). Po kolejnych trzydziestu minutach dojechałem do wąskiej drogi w bok, którą można było dojechać opłotkami do drogi okrężnej, którą wzgardziłem na początku. Skorzystałem z niej i po kwadransie byłem na prostej drodze do domu.

Jeszcze nie dotarłem do celu, a już dotarło do mnie, że tak samo dzieje się, gdy człowiek nie słucha Ducha Świętego. Bo Duch wskazuje drogę dużo lepiej niż najsprawniejszy GPS z opcją uwzględniania korków i innych przeszkód na drodze. Wszystkich chce doprowadzić bezpiecznie i najsprawniej do domu. Pokazuje, gdzie trzeba jechać, żeby dojechać. No ale skoro człowiek wie lepiej

Niestety, ludzie, mimo deklaracji „nie jestem Duchem Świętym”, często uważają, że jednak są Duchem Świętym, więc pakują się w problemy, których wcale nie musieliby przeżywać, gdyby byli posłuszni.

To nie była wina kierującego ruchem na rondzie, że ja wiedziałem lepiej. Nie chciałem koniecznej małej niedogodności, więc wybrałem wielką niedogodność, która wcale konieczna nie była. Śmiem twierdzić, że to jest przyczyna większości ludzkich nieszczęść. Przykładowo – faceci, którzy z powodu sprzeczek z żonami czy innych bzdur, zamiast ustąpić lub przetrzymać, rozczulają się nad sobą i szukają sobie nowych „żon”, choć wiedzą, co Bóg o tym myśli. I skutek jest taki, że chłopu problemy się zsumują, a nie odejmą.

Gdy kto jedzie złą drogą, ten musi zmienić kierunek – a to jest nawrócenie. Problemy wynikające z nawrócenia są niczym wobec problemów, jakie człowiek przeżywa z powodu własnego uporu. Dobra nowina jest taka, że aby się nawrócić, nie trzeba się strasznie napinać. Nawet przeciwnie – trzeba odpuścić i zrezygnować ze swojego scenariusza, pozwalając działać Duchowi.

Znamienne, że zebrani w Wieczerniku nie musieli kombinować, napinać się i sprężać – mieli czekać, aż zostaną uzbrojeni mocą z wysoka. No i się doczekali – i wszystko się zmieniło, a przede wszystkim ich myślenie. Już rozumieli, że nie muszą wszystkiego rozumieć, i wiedzieli, że nie muszą wszystkiego wiedzieć. Mieli być posłuszni Duchowi Świętemu. I wystarczyło. Nam też wystarczy.

Co na myśli

Po ukazaniu się papieskiej adhortacji „Amoris laetitia” pojawiły się sprzeczne z nauką Kościoła interpretacje zawartych w niej treści. Środowiska, w których narastała nadzieja na to, że papież zezwoli na przyjmowanie Komunii przez ludzi trwających w stanie grzechu, zaczęły wyprowadzać z dokumentu dogodne dla siebie wnioski. Przestrzegł przed tym prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Gerhard Müller. „Nie można żyć w stanie łaski, a zarazem w stanie grzechu” – powiedział i zaznaczył, że „Kościół nie może zmieniać prawa Bożego, w tym nauki o nierozerwalności małżeństwa”. Powiedział także, że „nie można mówić Jezusowi »tak« w Eucharystii i »nie« w małżeństwie. Jest to obiektywna sprzeczność”. Słowa strażnika katolickiej doktryny są oczywiste – ale dla tych, dla których jest oczywista nauka Ewangelii. Inni starają się wyjaśniać, co papież miał na myśli. Niepotrzebnie się trudzicie: Nie ma potrzeby zastanawiać się, co papież miał na myśli, gdy wiadomo, co ma na myśli Pan Jezus.

Rażąca normalność

Unia Europejska nie ustaje w promocji ideologii płciowej nijakości zwanej gender. Teraz na tapecie jest dokument o rzekomej dyskryminacji osób homo- czy biseksualnych. Według niego w wielu państwach Unii ma miejsce „ogromna i wielowymiarowa dyskryminacja”. Jednym z dowodów na „homofobię” w Europie ma być prawo części państw, które zabezpieczyły małżeństwo, definiując je jako związek kobiety i mężczyzny. Skoro tak, to każdy uczciwy człowiek ma obowiązek być „homofobem”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.