Po trzecie – nikt nie umarł

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 19/2016

publikacja 05.05.2016 00:00

Tu się żyje w stałej gotowości na przyjście śmierci. – To największa nauczycielka życia – mówi s. Michaela Rak. – Przez płynące łzy zaczyna się widzieć to, co nieprzemijalne.

– Oko przy oku, ucho przy uchu, serce przy sercu trzeba być z odchodzącymi  – mówi s. Michaela. – Oko przy oku, ucho przy uchu, serce przy sercu trzeba być z odchodzącymi – mówi s. Michaela.
Henryk Przondziono /foto gość

Do Jadwigi, od dwóch dni podopiecznej hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie, prowadzi nas Aneta Górniewicz, sekretarka pracująca w nim od 2013 r., czyli od początku. Opowiada, że kiedyś weszła na to piętro, aby powiesić ogłoszenia w sali chorych, i przez uchylone drzwi zobaczyła panów oglądających telewizję. Jeden powiedział: „Porozmawiamy o tym jutro”, drugi zaprotestował: „Dla mnie jutra może już nie być”. Okazało się, że w nocy zmarł. Odtąd nie opuszcza jej myśl o kruchości życia.

Pani Jadwiga siedzi na łóżku pod obrazem Jezusa Miłosiernego: – Tu chorował i umarł mój brat Szczepan, a ja już wiedziałam, że jestem chora, więc sobie zamówiłam miejsce – tłumaczy. – Przywieźli mnie ze szpitala w Santaryszkach, bo po operacji żołądka nie chcieli mnie tam trzymać. Do domu jestem za słaba, nawet żeby samodzielnie czytać. Ja wcale nie myślę, że będę umierała, tylko że się spotkam z Panem Bogiem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.