Poprawianie chrztu

Andrzej Nowak

|

GN 18/2016

Nie zatruwajmy korzeni naszej historii dzisiejszą polityczną histerią.

Poprawianie chrztu

Rocznice są dla historii okazją i pokusą. Okazją, by przyjrzeć się dokładniej raz jeszcze wydarzeniom, zjawiskom, postaciom, których jubileusz akurat obchodzimy. To niekiedy pozwala istotnie uzupełnić i poprawić obraz przeszłości, zbliżyć się do możliwie najdokładniejszej odpowiedzi na pytanie: jak to naprawdę było?

Taką okazją jest 1050. rocznica chrztu Mieszka. Podsumował stan badań dotyczący tego wydarzenia profesor Krzysztof Ożóg z UJ. W monografii „966. Chrzest Polski” omówił podstawowe źródła, wskazujące na okoliczności czasu i miejsca tego przełomowego wydarzenia. Opierając się na ich analizie, powtórzył, że „kandydatur” do tytułu miejsca chrztu może być nawet pięć: Praga (dwór Mieszkowego teścia), Ratyzbona (siedziba biskupstwa, któremu podlegały Czechy), a także wielkopolskie „stolice” – Gniezno, Ostrów Lednicki, ale najpewniej jednak Poznań.

Mediewista z Poznania, prof. Tomasz Jurek, zdecydował się wykorzystać rocznicę inaczej: nie, żeby podsumować stan badań, ale żeby postawić nowe hipotezy. Spróbował przemyśleć krytycznie zespół tych samych źródeł i zreinterpretować je w kontekście pogłębionej wiedzy o sytuacji politycznej w Europie Środkowej około roku 960. W artykule ogłoszonym na łamach fachowego czasopisma („Roczniki Historyczne”) podważył wiarygodność przyjmowanej na ogół zapiski rocznikarskiej, która podała tę znaną nam wszystkim datę chrztu Mieszka: rok 966. Znamy tę zapiskę dopiero z redakcji pochodzącej z połowy XIII wieku – zwraca uwagę badacz, rozpoczynając od tego stwierdzenia swe historyczne „śledztwo”. Nie miejsce tu, by odtwarzać tok jego rozumowania i użyte w nim interesujące argumenty. Podsumujmy tylko ich wynik: Mieszko najprawdopodobniej został ochrzczony na dworze cesarza Ottona I. Albo na zjeździe w Magdeburgu, między 26 czerwca a 9 lipca 965 roku (notabene rok 965 jako datę chrztu podawał też Jan Długosz), albo rok później – na zjeździe w Kwedlinburgu wiosną roku 966. Wiemy na pewno, że w 967 roku Mieszko jest już nazywany we współczesnym źródle saskim „przyjacielem cesarza”. Jurek słusznie upomina się więc o przemyślenie prawdopodobnej roli cesarza w chrzcie Mieszka. Cała konstrukcja, do której jesteśmy przyzwyczajeni – o przyjęciu chrztu przez Czechy – zostaje w ten sposób podważona. Ktoś może teraz obalić kontrargumentami propozycję prof. Jurka. I tak właśnie rozwija się nauka. Ciekawa hipoteza poznańskiego mediewisty przekonuje mnie dziś do tego, by Kwedlinburg i Magdeburg dodać do listy możliwych miejsc chrztu i by pozostawić znak zapytania przy rocznej dacie tego wydarzenia: to mógł być rok 965 albo 966. Istoty rzeczy to nie zmienia. Wspólnota polityczna budowana przez Mieszka i rozwijana przez jego następców dołączyła do chrześcijańskiej, łacińskiej Europy.

Gdy uczony stawia nową hipotezę przy ważnej społecznie okazji, pojawia się jednak, jak już wspomnieliśmy, pokusa politycznego nadużycia. I oto mamy kolejne tej prawidłowości potwierdzenie: pewna gazeta, która „zasłynęła” niedawno nowym rekordem wulgarności i nierzetelności w artykule na temat Pierwszej Damy Rzeczypospolitej, postanowiła hipotezę profesora Jurka wykorzystać na sobie właściwym poziomie. Zaanonsowała rozmowę z nim hasłem, iż oto „historyk zbliżony do PiS” (czym biedny prof. Jurek zasłużył na taki epitet? – chyba tylko pokrewieństwem z byłym marszałkiem Sejmu z lat 2005–2006 Markiem Jurkiem) przyznaje jednak, że „ochrzcili nas Niemcy”. A więc przyznajcie to, Polacy – nawołuje owa gazeta, na każdym kroku podkreślająca, że nasza historia jest garbata, wstrętna, że Polacy nadają się sami z siebie tylko do tego, by rżnąć „sąsiadów” – przyznajcie, że jeśli w ogóle powstaliście, to dzięki Niemcom. W Auschwitz, w latach 1941–1945 nie było oczywiście Niemców – byli „naziści”, natomiast w połowie X wieku byli już Niemcy. To mamy przyznać Po co? Żeby przełamywać „negatywne stereotypy” o sąsiadach Niestety, tak jak w XIX i pierwszej połowie wieku XX przenoszenie przez część polskiej historiografii logiki wojny narodowej (z czasów Bismarcka i Hitlera) na realia 900 lat wcześniejsze było absurdem, tak samo jest nim przenoszenie reguł politycznej poprawności z początku XXI wieku na wiek X. Jest absurdem i historycznym kłamstwem. Bo trudno w X wieku mówić o rozwiniętej świadomości narodowej. Jeśli Mieszko został ochrzczony w Kwedlinburgu czy Magdeburgu, to nie zrobili tego ani „Czesi”, ani „Niemcy”, ani „Włosi” – zrobili to słudzy Kościoła powszechnego, dla chwały Pana. Mogli mieć świadomość związków kulturowych ze wspólnotą saską albo frankońską, ale nie byli to Niemcy! To nie była Angela Merkel ani Martin Schulz, tak samo jak Mieszko nie miał świadomości Romana Dmowskiego ani Jarosława Kaczyńskiego. Nie zatruwajmy korzeni naszej historii dzisiejszą polityczną histerią.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.