Zew krwi

Jacek Dziedzina

|

GN 17/2016

publikacja 21.04.2016 06:02

O prześladowaniach, które przynoszą owoc, męczennikach jako dowodzie na istnienie Boga i o deptaniu pamięci świadków z  dr. Dariuszem Karłowiczem

Zew krwi jakub szymczuk /foto gość

Jacek Dziedzina: „Krew męczenników jest zasiewem nowych wyznawców”, pisał Tertulian w III wieku. Czy patrząc na dzisiejszą rzeź chrześcijan w Iraku i Syrii, mamy prawo szukać głębszego sensu tego okrucieństwa? Żyć nadzieją, że to też jest zasiew dla przyszłego Kościoła? Czy w ogóle wypada nam, popijając cappuccino, stawiać takie pytania?

Dariusz Karłowicz: Zawsze warto rozmawiać o sensie, szukać go w tym, co się dzieje. Tylko niedobrze by się stało, gdyby to szukanie sensu przysłoniło nam grozę wydarzeń. Bo nawet jeśli my doszukamy się sensu męczeństwa, to w żaden sposób nie umniejszy to grozy tych prześladowań. Ale też nie sądzę, by namysł nad sensem męczeństwa stanowił obrazę dla prześladowanych.

Od czego zależy, czy męczeństwo „ma sens”?

Od naszego wyboru i od łaski. Można zostać zamordowanym, być ofiarą prześladowań, ale można nie chcieć tego sensu, można mu przeczyć, odrzucić go. Wybór męczeństwa jest pewną decyzją wewnętrzną, podjęciem próby upodobnienia się do Boga. To od prześladowanego w ogromnym stopniu zależy, czy on ten sens wybiera, czy nie. My nie mamy często nawet wglądu w to, czy taki wybór się dokonuje. No i jest oczywiście również kwestia łaski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.