Chrzest, czyli co?

ks. Tomasz Jaklewicz

|

16/2016

publikacja 14.04.2016 00:00

Chrzest Mieszka I wpłynął na dzieje Polski, a jemu samemu otwarł drogę do nieba. Chrzest, do którego przynieśli nas rodzice, zmienia nasze życie i nam otwiera drogę do nieba. Dziękujmy Bogu za nasz chrzest!

Prosząc o chrzest dla dziecka, rodzice przekazują mu to, co mają najlepszego – wiarę. Powierzają je Bogu, szczepią przeciwko śmierci, dają oręż w walce z pokusami Prosząc o chrzest dla dziecka, rodzice przekazują mu to, co mają najlepszego – wiarę. Powierzają je Bogu, szczepią przeciwko śmierci, dają oręż w walce z pokusami
roman koszowski /foto gość

Mówimy „chrzest Polski”, ale właściwie nie było czegoś takiego. To tylko metafora. Kościół nigdy nie chrzcił całych narodów, ale zawsze pojedyncze osoby. 14 kwietnia 966 roku chrzest przyjął książę Mieszko I oraz pewnie kilka osób z jego najbliższego otoczenia. To był dopiero początek ewangelizacji rodzącej się właśnie Polski. Większość z nas przyjęła chrzest tuż po urodzeniu (można żartobliwie powiedzieć – tak jak Polska). I dla nas też, tak jak dla Polski, to był zaledwie początek dalszej drogi wiary. Jedni osiągnęli dojrzałość w wierze, inni zostali na poziomie tradycji, jeszcze inni wprost odrzucili wiarę katolicką i Kościół.

Rocznica chrztu Mieszka jest dobrą okazją, aby przypomnieć sobie swój chrzest. Papież Franciszek często pyta, czy pamiętamy jego dokładną datę. To ważne oczywiście, ale choć chrzest jest wydarzeniem jednorazowym, jego skutki trwają w nas przez całe życie. Czy wiemy, jakie łaski otrzymaliśmy przez chrzest? Czy żyjemy tymi darami, korzystamy z nich? Czasem tu i ówdzie pojawia się pytanie, czy rodzice mają prawo „narzucać” dziecku swoją wiarę, przynosząc je do chrztu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.