Większym błędem jest jednak zwolnienie nauczycielki z pracy. Podczas lekcji religii katechetka opisywała jedenastoletnim dzieciom, na czym dokładnie polega zabieg aborcji. Dzieci opowiedziały o sprawie rodzicom. Rodzice, i słusznie, interweniowali. Osobiście też nie życzyłabym sobie, aby tak małym dzieciom obca osoba przekazywała w drastyczny sposób tego typu treści.

Co powinien zrobić przełożony katechetki? Oczywiście zdyscyplinować, sprawdzić, czy do podobnych sytuacji nie dochodziło wcześniej. Upomnieć, być może udzielić nagany. Katechetka powinna przeprosić rodziców (co zrobiła) i dzieci. Ksiądz Stanisław Łabendowicz, dyrektor Wydziału Katechetycznego Kurii Diecezjalnej w Radomiu, rozmawiał z katechetką, przepraszał też szkołę za niefortunną lekcję religii. Ale niestety, to nie wszystko.

Media (oficjalnie propagujące aborcję) oczywiście sprawę rozdmuchały. Katechetka została odżegnana od czci i wiary przez internautów. „Dostało się” również radomskiej kurii. Czy to spowodowało, ż katechetka została przez nią odwołana?

I tu rodzi się mój absolutny sprzeciw. Zwolnienie za tego typu przewinienie jest, delikatnie mówiąc, działaniem na wyrost. Nieznośną nadgorliwością. Być może powodowaną dobrymi chęciami i przesłankami. Jednak efekt jest opłakany po wielokroć. Kobieta, matka dzieciom, została bez pracy. Doszło do precedensu, który może być powielany. Czy każdy katecheta, który „coś palnie” na lekcji, będzie teraz – mocą mediów – zwalniany? Jeśli tak, to czy podobna procedura będzie obowiązywać również innych nauczycieli?

Katechetkę zwolniono za niefortunną lekcję, choć treści przez nią przedstawiane były prawdziwe. Z drugiej strony w wielu szkołach do niedawna przynajmniej „edukowano” seksualnie w przeróżny, nie zawsze rzetelny sposób. Również drastyczny i również wbrew wielu rodzicom. I wolno było to robić. Gdzie tu elementarna sprawiedliwość?