Tupolew rozpadł się w powietrzu

Bogumił Łoziński

|

GN 15/2016

publikacja 07.04.2016 00:00

O nowych dowodach w sprawie katastrofy smoleńskiej z przewodniczącym podkomisji ds. jej zbadania Wacławem Berczyńskim

Tupolew rozpadł się w powietrzu Andrzej Iwanczuk /REPORTER/east news

Bogumił Łoziński: Co było przyczyną katastrofy smoleńskiej?

Wacław Berczyński: Przed zbadaniem tej katastrofy nie mogę na to pytanie odpowiedzieć.

W czasie pierwszej Konferencji Smoleńskiej w 2012 r. udowadniał Pan, że sposób rozerwania kadłuba wskazuje na bardzo wysokie ciśnienie wewnątrz samolotu, co z kolei może być potwierdzeniem tezy o wybuchu w środku tupolewa. Podtrzymuje Pan tę tezę?

Na pewno podtrzymuję opinię, że wewnątrz samolotu musiało być ogromne ciśnienie. Natomiast nie wiem, co było powodem jego olbrzymiego wzrostu. Mogły być różne przyczyny, np. awaria instalacji paliwowej.

Członkowie podkomisji, na której czele Pan stoi, już wcześniej formułowali różnego rodzaju opinie na temat przyczyn katastrofy. Pojawiają się wątpliwości co do ich obiektywizmu, padają zarzuty, że zamiast ustalania prawdy będą starali się udowadniać swoje tezy.

Czym innym jest występowanie na konferencjach czy przed zespołem parlamentarnym, a czym innym badanie katastrofy w ramach podkomisji powołanej przez Ministerstwo Obrony Narodowej. Naszym zadaniem jest zbadanie wszystkich okoliczności, dowodów, a następnie wydanie raportu. Chcę zwrócić uwagę, że członkowie podkomisji formułowali różne opinie na temat przyczyn katastrofy i nie wszystkie są ze sobą zgodne. Teraz zbadamy każdą i wypracujemy jedną wersję powodów katastrofy.

Oficjalne przyczyny katastrofy podała już pięć lat temu powołana przez ówczesny rząd tzw. komisja Millera. Nie zgadza się Pan z jej ustaleniami?

Raport komisji Millera jest prawie dokładnie powtórzeniem rosyjskiego raportu MAK-u. Dokument ten jest bardzo nierzetelny i ukierunkowany na udowodnienie winy pilotów. Do tego komisja Millera dysponowała jedynie materiałami, które przekazali jej Rosjanie.

Macie nowe materiały w tej sprawie?

Oczywiście. Zgodnie z prawem lotniczym prace komisji badającej wypadek samolotu mogą być wznowione, gdy pojawią się nowe materiały lub gdy poprzedni raport jakichś materiałów nie uwzględni.

Co to za nowe materiały?

Komisja Millera miała dostęp do polskiej czarnej skrzynki, ale wykorzystała tylko część zapisu parametrów lotu. Gdy zapoznaliśmy się z tym zapisem, okazało się, że jest on dłuższy i ta końcowa część daje dużo nowych informacji. Chodzi o dane dotyczące na przykład przeciążenia czy przyspieszenia. One znacznie odbiegają od warunków lotu i komisja Millera uznała, że są nieprawdziwe, a być może są najważniejsze dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Mamy też nowe materiały zdjęciowe.

Chodzi o amerykańskie zdjęcia satelitarne?

Zdjęcia pochodzą od naszych sojuszników, pokazują teren wypadku przed katastrofą i zaraz po niej, 9 i 10 kwietnia.

Układ szczątków samolotu jest na nich taki sam jak na zdjęciach w raportach MAK i komisji Millera?

Nie. Zresztą nawet komisja Millera stwierdziła, że część samolotu została przeniesiona 10 i 11 kwietnia.

Na co wskazuje rozkład szczątków na zdjęciach z USA?

Z ogromnym prawdopodobieństwem, prawie z pewnością, można stwierdzić, że samolot rozpadł się w powietrzu. Zdjęcia pokazują rozrzucone części samolotu w znacznej odległości przed brzozą, która rzekomo miała złamać skrzydło tupolewa. Inne są też na nich zniszczenia drzew. Na przykład stan pnia i położenie oderwanej części wspomnianej brzozy wskazują, że nie zdarzyło się to na skutek uderzenia samolotu od przodu.

Czy te zdjęcia są wiarygodne, mogą być materiałem dowodowym, którego nie sposób podważyć?

Są absolutnie wiarygodne.

Czy podkomisja zwróci się do USA o inne dowody, np. ewentualny nasłuch elektroniczny rozmów prowadzonych w samolocie i na wieży?

Nawiązujemy kontakt z amerykańską komisją NTSB (National Transportation Safety Board).

Zwrócicie się do Rosji o zwrot wraku i oryginały czarnych skrzynek oraz innych rejestratorów lotu?

Jako przewodniczący podkomisji wystąpię do MAK-u o zwrot wraku albo przynajmniej o umożliwienie do niego dostępu. Możemy udać się do Smoleńska i zbadać wrak na miejscu. Natomiast nie ma pewności, czy Rosjanie nam to umożliwią.

Po sześciu latach od katastrofy takie badanie ma sens?

Oczywiście. Materiał ma pamięć. Można na przykład zbadać, jakie były największe naprężenia działające na dany materiał. Wiadomo, jakie są maksymalne naprężenia maszyny w każdych warunkach lotu, można zbadać, czy dostępne części podlegały większym naprężeniom. Po wypadku Rosjanie wybijali okna w samolocie. Jest taka hipoteza, że zrobili to, gdyż okna mogły pokazać, iż wewnątrz nastąpił ogromny wzrost ciśnienia. Dlatego nawet obecne badania wraku mogą nam bardzo dużo powiedzieć.

Czy jest możliwe ustalenie prawdy bez dostępu do wraku?

Tak. Możemy to zrobić na podstawie dokumentów zgromadzonych przez komisję Millera, mamy też nowe materiały. W Polsce znajdują się elementy wraku, które możemy poddać badaniom naukowym. Są także szczątki ofiar.

Podkomisja będzie wnioskować o przeprowadzenie ponownych ekshumacji ciał ofiar katastrofy?

Tak. Jak wszyscy wiemy, w Polsce przeprowadzono ponowne ekshumacje kilku zwłok i we wszystkich przypadkach okazywało się, że dokumentacja podana przez Rosjan jest niepełna, a w wielu – fałszywa.

Co badanie szczątków ofiar może powiedzieć o okolicznościach katastrofy?

Jakim uległy przeciążeniom, co było powodem rozerwania wielu ciał, dlaczego niektóre były bardzo zniszczone, a inne prawie wcale, czy miało na to wpływ miejsce, w jakim dana osoba znajdowała się w samolocie. Mamy w zespole trzech lekarzy, którzy są specjalistami od tego typu badań.

Dla niektórych dowody, że samolot zaczął rozpadać się jeszcze w powietrzu, są potwierdzeniem tezy, że doszło do wybuchu, który był wynikiem zamachu. Jak Pan odnosi się do takich twierdzeń?

Obecnie są prowadzone dwa dochodzenia. Komisja, której przewodniczę, bada techniczne przyczyny katastrofy. Nie jest jej zadaniem szukanie winnych i sprawdzanie tezy o zamachu. Tymi sprawami zajmuje się w oddzielnym dochodzeniu prokuratura.

Czy dopuszcza Pan możliwość, że do ewentualnego wybuchu mogło dojść na skutek awarii technicznej, np. samozapalenia zbiorników paliwa, bez udziału osób trzecich?

Nie wykluczamy żadnej hipotezy. Jestem przekonany, że dojdziemy do tego, dlaczego samolot rozpadł się w powietrzu.

Padają głosy podważające kompetencje członków Pana podkomisji, zarzuty, że np. nie ma wśród nich żadnego specjalisty od wypadków lotniczych.

Część tego typu głosów jest wprost zabawna, np. twierdzenie, że byłem programistą w zakładach Boeinga. Moja kariera jako konstruktora lotniczego jest powszechnie znana. Mamy w zespole wybitnych profesorów z najlepszych polskich uczelni. Nie ma na świecie szkoły wyższej, która miałaby kierunek: badanie katastrof lotniczych. Gdy dochodzi do wypadku, zawsze jest powoływany zespół ekspertów z różnych dziedzin i tak samo zrobiliśmy w przypadku naszej podkomisji. Panowie Maciej Lasek czy Jerzy Miller nigdy nie brali udziału w badaniu wypadku samolotu takiej wielkości jak Tu-154M.

Jaki jest plan działań podkomisji na najbliższe miesiące?

Ponad miesiąc temu odbyliśmy pierwsze spotkanie. Podkomisja została podzielona na cztery zespoły tematyczne. Chodzi o to, aby stworzyć jak najlepsze warunki pracy. Nie ma sensu, aby specjaliści od konstrukcji obradowali nad każdym szczegółem razem z ekspertami od zagadnień medycznych. Oczywiście wszyscy członkowie podkomisji będą głosować nad końcowym raportem. Obecnie zespoły badają zgromadzoną dokumentację, m.in. komisji Millera, materiały rządowe, ministerstw czy innych instytucji. Będziemy także chcieli zapoznać się z dokumentacją prokuratury. Musimy te materiały skatalogować, wskazać istotne i nieistotne, ustalić ich wiarygodność. Na przykład czy dokumenty, które strona polska dostała od Rosjan, są prawdziwe. Po tym przeglądzie zespoły przedstawią plany dalszej pracy. Po każdym spotkaniu podkomisji będziemy przekazywać opinii publicznej komunikat o naszej pracy. Jednak nie przedstawimy żadnych wniosków, dopóki nie będziemy ich pewni.

Wyznaczyliście jakiś termin, do kiedy musicie zakończyć prace?

Będziemy badać do skutku.

Liczy się Pan z tym, że nie uda się już odkryć prawdy o okolicznościach katastrofy?

Odrzucam taką możliwość. Zakładam, że prawdę da się ustalić.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.