Tylko cud

Edward Kabiesz

„Cuda z nieba” Patricii Riggen to kolejny film z serii o cudownych wydarzeniach spisanych później przez osoby, które ich doświadczyły.

Tylko cud

Po obejrzeniu wielu zrealizowanych ostatnio filmów z wyraźnie eksponowanymi wątkami chrześcijańskimi nasuwa się jednak refleksja, że większość z nich od strony artystycznej nie budzi zachwytu. Często ich scenariusze są słabe, wiele zastrzeżeń można mieć co do poziomu obsady aktorskiej. Podobne filmy powstają według określonego schematu. Najpierw ukazuje się książka, czyli wspomnienia napisane z pomocą profesjonalnego publicysty. Jeżeli zyskuje popularność i staje się bestsellerem, powstaje film. Również „Cuda z nieba” są tego przykładem.

Dla każdej matki i całej rodziny utrata dziecka jest tragedią, z którą niełatwo sobie poradzić. Bohaterka „Cudów z nieba”  zadaje sobie pytanie, dlaczego jej córka została dotknięta tak straszną chorobą? Dlaczego cierpi niewinne dziecko? Chociaż temat filmu wydaje się przygnębiający, zapewniam, nie wyjdziemy z kina smutni. To film pełen miłości, wolny od uproszczeń i wiarygodny w każdym szczególe. Fabuła bez reszty angażuje widza, nie zabrakło tu także humoru. Doskonały scenariusz dawkuje napięcie, a aktorzy, ze znakomitą Jennifer Garner w roli matki i Kylie Rogers grająca małą Annę, zagrali koncertowo.

Film Patricii Riggen to znakomita, perfekcyjnie zrealizowana opowieść przedstawiona z punktu widzenia kobiety postawionej wobec największego wyzwania. I tu rada do widzów. Nie wychodźcie z kina, kiedy rozpoczną się napisy końcowe, bo czeka was niespodzianka. Nie mam wątpliwości, że to jeden z najlepszych filmów tego rodzaju, jaki trafił w ostatnim czasie na nasze ekrany. Szkoda, że „Cuda z nieba” weszły na nasz ekrany bez większej promocji.